KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 24 listopada, 2024   I   10:13:35 AM EST   I   Emmy, Flory, Romana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wczoraj i dziś Święta Żołnierza

15 sierpnia, 2007

Centralne obchody tegorocznego Święta Żołnierza (częściej używa się jednak od 1990 roku określenia: Święto Wojska Polskiego) w stolicy zaplanowano z wyjatkową pompą i celebrą. Nasza armia chce pokazać podczas warszawskiej defilady wszystko, co ma najkepsze na wyposażeniu: samoloty F-16, czołgi \"twardy\" i \"leopard\", transportery typu rosomak i hummer. Zapowiada się wspaniałe widowisko.

I bardzo dobrze! Polacy od wieków kochają bowiem swoich żołnierzy i wcale nie jest prawdą, że dominują ostatnio w naszym kraju pacyfistyczne nastroje. Takie opinie rozgłasza - przy wsparciu części mediów - niewielka garstka ludzi, którzy rozmijają się w swoich odczuciach ze zdecydowaną większością społeczeństwa.
   
Huczne uroczystości Święta Żołnierza AD 2007 wywołują w mojej pamięci wspomnienia z lat 70. i 80. minionego wieku. Była to jedna z najbardziej zakazanych przez komunistyczny reżim PRL dat. Służba Bezpieczeństwa podwajała czujność, starając się nie dopuścić do zorganizowania jakichkolwiek ceremonii, zwłaszcza z udziałem młodzieży.
   
A jednak udawało się i w tych ciężkich czasach godnie uczcić pamięć bohaterów z 1920 roku. Najłatwiej było to zrobić na obozach harcerskich tych drużyn, które kultywowały ideały przedwojennego ZHP, a obozowały w pełnym patriotycznych rocznic sierpniu. Czy to w górach, czy nad morzem, czy nad jeziorami, wszędzie odbywał się 15 sierpnia apel poległych, a program ogniska był w tym dniu przygotowany tak, aby najmłodsze pokolenia Polaków dowiedziały się jak najwięcej o przemilczanej lub gruntownie fałszowanej podczas lekcji historii w szkole epopei 1920 roku. Jeśli było to możliwe, zapraszano mieszkających w pobliżu obozu weteranów tamtej wojny, często bardzo zaskoczonych, że ktoś ośmiela się publicznie wspominać czasy, w których źle uzbrojeni, ale z wiarą w zwycięstwo w sercach szli do boju, by przegnać Moskala z polskiej ziemi.
   
Skromniej i mniej ostentacyjnie świętowano w dużych miastach oraz małych miasteczkach. Najłatwiej było oddać hołd żołnierzom wojny z bolszewikami w katedrze na Wawelu, gromadząc się po Mszy Świętej w ich intencji przy sarkofagu Wodza Naczelnego, Józefa Piłsudskiego. W krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów modliliśmy się za duszę zwycięzcy i wszystkich jego podwładnych, składając wieńce ze stosownymi szarfami. Przychodzili żyjący jeszcze legioniści ze śp. pułkownikiem Józefem Herzogiem z 1 pułku piechoty I Brygady Legionów na czele, żołnierze 1920 i 1939 roku, Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", antysowieckiej partyzantki z lat 40., członkowie Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego, a także będący w Krakowie harcerze.
   
Trudniej było upamiętnić wykreślone z peerelowskiego kalendarza Święto Żołnierza w Warszawie, chociaż i tam silne były środowiska piłsudczykowskie oraz niepodległościowe. Niestrudzonym strażnikiem narodowej pamięci jawił się w stolicy Wojciech Ziembiński, potrafiący skupić wokół siebie zarówno kombatantów, jak i członków rodzących się struktur antykomunistycznych, przede wszystkim z Nurtu Niepodległościowego oraz Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Miejscem demonstracji był zazwyczaj Grób Nieznanego Żołnierza, ale nie zawsze udało się do niego dotrzeć z wieńcami.
   
W innych miastach ograniczano się najczęściej do zamówienia mszy świętej, ewentualnie złożenia kwiatów na grobach żołnierzy 1920 roku na lokalnym cmentarzu. Dochodziło też do spotkań towarzyskich na prywatnym gruncie, w trakcie których zawiązywało się wiele znajomości pomiędzy ludźmi podobnie patrzącymi na historię i otaczającą ich rzeczywistość.
   
Pamięć o Święcie Żołnierza pomagała organizować się powstającej w latach 70. opozycji niepodległościowej. Podobnie jak 1 i 6 sierpnia, 11 listopada, czy 3 maja schodzili się w te dni i utwierdzali w przekonaniu, że jest ich całkiem sporo ci, którzy nie godzili się na pojałtański porządek w Europie, szukając najlepszych metod na jego podważenie. Od 1980 roku te marzenia przestały być już nierealnymi mrzonkami.
   
Ilekroć z radością patrzę w ostatnich latach na dumnie defilujące przed najwyższymi władzami Rzeczypospolitej Wojsko Polskie, tylekroć z wywołuję z zakamarków pamięci takie sceny, jakie przytoczyłem wyżej. I nieodmiennie przychodzą mi wtedy na myśl słowa  z "Pierwszej Brygady": "Chcieć - to móc".

Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski