Nie podzielam wprawdzie wygłoszonej w Polskim Radio przez Jarosława Kaczyńskiego opinii o Adamie Michniku, że „jest człowiekiem w istocie z tej samej formacji, co SLD”, ale przyznaję premierowi rację, gdy twierdzi, iż redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” bardziej walczył przed 1989 rokiem o reformowanie socjalizmu, niż o niepodległość Polski.
Teraz, po wielu latach, zaczyna się przypisywać różnym ludziom całkiem odmienne od rzeczywistych intencje ich działań w schyłkowym okresie PRL. Okazuje się, że cała opozycja była owładnięta niepodległościowymi ideałami; nikt na poważnie nie myślał o reformowaniu socjalizmu, wszyscy odrzucali go, a jeśli nie artykułowali wówczas głośno swych opinii, to tylko i wyłącznie z czysto taktycznych przyczyn.
Zachowały się na szczęście liczne – również najważniejsze, czyli pisane - świadectwa z tamtych czasów. Wystarczy więc poczytać, co proponowali w latach 70. Michnik i Jacek Kuroń, a co Leszek Moczulski i Wojciech Ziembiński, aby przekonać się o zupełnie różnych celach, jakie sobie stawiali. Jedni byli kontynuatorami niepodległościowej tradycji, drudzy wierzyli w socjalizm z ludzką twarzą. To, co dla pierwszych stanowiło sens wszelkich poczynań, drudzy wyśmiewali jako nierealne mrzonki.
Jestem pewny, że Michnik szczerze cieszy się dzisiaj z odzyskania przez Polskę niepodległości, chociaż nie bardzo podobają mu się projekt i metoda budowy IV Rzeczypospolitej (szczególnie zaś jej architekci oraz inżynierowie), gdyż jemu w zupełności wystarcza III. Powinien mieć jednak odwagę przyznania w publicznej dyskusji, że jeszcze w 1989 roku chodziło mu li tylko o głęboką przebudowę PRL, a nie o zbudowanie na jej gruzach w pełni suwerennego państwa.
Jest coś nie tylko historycznie fałszywego, ale również moralnie niestosownego w strojeniu się obecnie wszystkich byłych opozycjonistów w szaty nieustraszonych bojowników o niepodległość Polski. Prawdopodobnie chcą oni w ten sposób pokryć wstyd z powodu zbytniego minimalizmu celów, jakim wykazali się w ostatnich dekadach PRL. Taka już jest ludzka natura, że niechętnie przyznajemy się do błędów, choćby w postaci grzechu zaniechania. Po to są jednak historycy, aby przedstawiać obiektywny obraz naszych najnowszych dziejów, w których różni ludzie odgrywali całkiem odmienne role i byli wówczas pewni, że tylko ich wybór był słuszny.
Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE