Czy jest możliwe, aby z Krakowa do Tarnowa dojechać pociągiem w 38 minut i to bynajmniej nie składem Pendolino?
Maciej Dutkiewicz z Polskich Kolei Państwowych stwierdził na antenie Radia Kraków-Małopolska, że wkrótce będzie to realne, ponieważ trwa właśnie remont torów na najpopularniejszej trasie w województwie.
Na razie sam dojazd z dworca Kraków Główny do odległego o zaledwie trzy przystanki Podłęża zajmuje po starych torach aż 27 minut, dopiero w tej miejscowości zaczynają zaś się prace remontowe. Łatwo więc obliczyć, że do Tarnowa powinno się dotrzeć stamtąd w 11 minut, a pociąg musi się przecież zatrzymać po drodze kilkanaście razy.
Dutkiewicz wyjaśnił, że zapowiedzi o 38 minutach dotyczą tylko niektórych połączeń.
- To jest czas dla najszybszych pociągów, które zatrzymują się na najmniejszej liczbie stacji. Przeciętny czas przejazdu dla innych pociągów to około godziny - powiedział w rozmowie z RK-M.
„38 minut dla pociągów osobowych będzie możliwe dopiero wtedy, gdy zostaną wyremontowane tory na terenie Krakowa. Ta inwestycja planowana jest dopiero w latach 2014-2020. Warto dodać, że wtedy będą kolejne utrudnienia. Tymczasem o naprawdę szybkiej podróży do Tarnowa trzeba więc na kilka ładnych lat zapomnieć. Remont torów z Podłęża do Rzeszowa ma się zakończyć w 2015 roku. W tej chwili z Krakowa do Tarnowa jedzie się ponad 2 godziny” - czytamy na stronie krakowskiej rozgłośni.
Jakoś trudno mi uwierzyć, aby czas przejazdu można było skrócić z ponad 120 do 38 minut. Ale może nowa wicepremier, a zarazem minister rozwoju i transportu Elżbieta Bieńkowska jest faktycznie cudotwórczynią, jak twierdzi wiele zachwyconych nią mediów?
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE