Jedna z najwybitniejszych polskich aktorek, związana od dziesięcioleci ze Starym Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej (dużo wcześniej zanim oficjalnie zyskał on miano narodowej sceny), Anna Polony podjęła decyzję o rezygnacji z pracy w nim od stycznia 2014 roku, kiedy to pożegna się z krakowskimi widzami rolą Siostry Przełożonej w „Chłopcach” Stanisława Grochowiaka w reżyserii Adama Nalepy (premiera odbyła się we wrześniu 2012 roku) - poinformował „Dziennik Polski”.
„- Dopóki dyrekcja nie zmieni swojego stylu tworzenia teatru, ja na tę scenę nie wrócę” - powiedziała aktorka gazecie.
Uznała ona, że prowokacja dotycząca jej ulubionego reżysera Konrada Swinarskiego przy okazji spektaklu zapowiadanego jako „Nie-Boska komedia” Zygmunta Krasińskiego, ale nie mającego nic wspólnego z tekstem wieszcza tak ją dotknęła, iż nie widzi możliwości współpracy z dyrektorem Janem Klatą, który przyzwala na takie teatralne praktyki.
„- Swinarski był twórcą, który stworzył mnie jako aktorkę, i nie tylko mnie. On był współtwórcą wielkości Starego Teatru” - dodała.
Zapytana, co się jej nie podoba, odpowiedziała:
„- Wszystko. Przede wszystkim uważam, że jest artystyczną bezczelnością wystawianie tekstu skompilowanego przez siebie pod szyldem znanego tytułu sztuki klasycznej. A tak, jak słyszę od kolegów z teatru, dzieje się z <Nie-Boską komedią>. Dlatego rozumiem kolegów, którzy na etapie prób się wycofali. O innych spektaklach nie chcę mówić, widziałam bowiem tylko jeden: <Poczet Królów Polskich>, pierwsze przedstawienie pod nową dyrekcją, i bardzo mi się nie podobało. Na dalsze zatem już nie poszłam. Z tego, co słyszałam od przyjaciół, którzy je widzieli, wiem, że też by mi się nie spodobały, a jeszcze bym się zdenerwowała, bo, jak wiem, w jednym z nich sponiewierano postać Piłsudskiego, a afirmowano Dzierżyńskiego, a to już mnie oburza również jako Polkę. I właśnie taki styl uprawiania teatru, polegający na prowokacjach i skandalach, które mają za cel przyciągnięcie publiczności i ściągnięcie uwagi widza, wydaje mi się mały i niegodny artysty.”
Niezapomniana Muza z „Wyzwolenia” Stanisława Wyspiańskiego w oszałamiającej inscenizacji Swinarskiego była etatową aktorką Starego Teatru od 1964 roku do końca sezonu 2001/2002, ale występowała w nim później jako aktorka-seniorka. W ostatnich latach pojawiała się gościnnie w Teatrze STU, a wkrótce ma wystąpić w Teatrze im. Juliusza Słowackiego.
W rozmowie z Radiem RMF FM Polony tak argumentowała powody swojego odejścia i zarazem diagnozowała sytuację na macierzystej scenie:
- Jest mi potwornie przykro. I tak boleśnie. Boleśnie dlatego, że akurat panowie - chcąc pewnie zrobić trochę sensacji i trochę poruszyć środowisko, widownię, publiczność ściągnąć do teatru - pozwolili sobie wykorzystać do tego osobę Konrada Swinarskiego. I to w taki sposób, moim zdaniem, niegodny. Posądzając go o jakieś antypatie, jakiś antysemityzm. A to jest kompletną bzdurą. Jest mi przykro i tak gorzko, że tak się to wszystko w świecie dziwnie ułożyło, że zabrakło szacunku do tego, co się stało, do przeszłości, która była naprawdę dla teatru wspaniała i ważna. Wszak byliśmy jednym z europejskich, najwspanialszych teatrów. Jeździł teatr po całym świecie i przywoził wspaniałe opinie, nagle teraz wszystko to idzie w zapomnienie, nawet nie w zapomnienie, tylko w poniżenie jakieś takie, poniewieranie.
Odniosła się także do najbliższej premiery:
- O tej nowej wersji słyszałam bardzo złe zdania. I to mnie najbardziej dotyka. Tym bardziej, że akurat w tym przedstawieniu, grając rolę Orcia, stałam się jedną ze znaczących aktorek wśród tego polskiego aktorstwa. Proszę pani, cóż ja mogę zrobić więcej niż powiedzieć, że mi jest potwornie przykro. I że to nie w ten sposób powinno się ściągać widzów i nie w ten sposób powinno się oceniać przeszłość. Co to znaczy rewizje? Co to znaczy rewizje? Znaczy, że bohaterów i wielkich ludzi mamy poniżać, kopać, poniewierać, oskarżać ich o jakieś obrzydliwe rzeczy. Młodzi, zastanówcie się. Mnie się wydaje, że wy się źle bawicie. Że to, co robicie, pójdzie po prostu w zapomnienia. I tego się będą wszyscy wstydzić. Myślę, że prawdziwy artysta powinien we właściwy sobie sposób przedstawiać wizję świata, a nie korzystać z cudzych nazwisk, z nazwisk wielkich ludzi, z wielkich tytułów. „Nie-Boska komedia” to jest tylko tytuł, a przedstawienie nie będzie miało nic wspólnego z Zygmuntem Krasińskim. Tak przynajmniej wszyscy koledzy, którzy tam mieli brać udział, mi donoszą. Więc przepraszam bardzo, ale trochę mnie to też oburza.
Na stronie internetowej Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej O Annie Polony napisano: „Wielka indywidualność polskiego teatru, symbolizuje najszlachetniejsze dokonania współczesnego aktorstwa, olśniewający talent, mistrzowski warsztat, najgłębiej pojętą etykę zawodową”.
Czyż trzeba lepszego dowodu na praktyczne stosowanie przez jedną z największych dam polskiej sceny ostatniego z wymienionych w tej skrótowej prezentacji pojęć?
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE