KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 21 listopada, 2024   I   12:21:17 PM EST   I   Janusza, Marii, Reginy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Grunwald 1410

01 lipca, 2007

To najmocniej zapamiętana przez Polaków data: rok 1410. Rok zwycięskiego Grunwaldu, największej polskiej bitwy w naszej historii, jednej z największych w średniowiecznej Europie. Bitwy zwycięskiej, choć przecież - jak wiele innych polskich bitew - nie do końca wykorzystanej. Grunwald, wysoko na północy Polski. Ogromne pole, gdzie tamtego lipcowego dnia daliśmy łupnia hardym krzyżakom, którzy Jagielle wysłali na krótko przed pojedynkiem dwa miecze. Aby miał czym wojować. Przyjął je Jagiełło i pogonił to całe krzyżackie bractwo gdzie pieprz rośnie. Dziś na polach Grunwaldu stoi pomnik, surowy i prosty, bo taka ma być wymowa tego zwycięskiego miejsca.

Jest chłodny dzień, bardziej do fotografii niż do zwiedzania, który rozgrzewają jedynie młodzi ludzie, Komturzy Ostródy,   improwizujący walkę. Zwyciężają, jak było do przewidzenia "nasi", a potem oglądam wielką kamienną makietę, gdzie pokazano układ sił przed samą bitwą - Polacy, Litwini, Tatarzy, Rusini, Czesi po naszej stronie, i po tamtej rycerze z czarnym krzyżem. Każdego roku, 15 lipca odbywa się na tych polach inscenizacja bitwy, która wówczas trwała około dziesięciu godzin, a jej losy ważyły się do późnego wieczora. Ta prawdziwa bitwa, którą Niemcy określają jako bitwa pod Tannenbergiem, toczyła się pomiędzy trzema ówczesnymi wioskami, Grunwaldem, Ładwigowem i Stenbarkiem, czyli ówczesnym Tannenbergiem. Ale i Niemcy dzisiejsi, którzy na tych ziemiach są bardzo częstymi gośćmi, odwiedzają grunwaldzkie pola i podobno wcale ich nie drażni to, że ich potomkowie zmykali stąd z podwiniętymi ogonami. Potem te ziemie na długie lata, z małymi zresztą przerwami, były niemieckie i dopiero tak na dobre wróciły do Polski po drugiej wojnie. Dla Niemców Tannenberg, to do dziś chwała, bo choć 600 lat temu ponieśli tu wielką klęskę, to jednak w pierwszej wojnie światowej świętowali w tym samym niemal miejscu zwycięstwo, kiedy niemiecką armię poprowadził do boju sam Hindenburg, pokonując Rosjan pod dowództwem generała Samsonowa. Takie to są zawiłości historii.

My mieliśmy pod Grunwaldem 51 chorągwi, czyli oddziałów, po obu stronach walczyło około dwudziestu tysięcy jezdnych. Wojska polskie nacierały od południa, krzyżacy od północy i w oczy świeciło im słońce, co na pewno walki nie ułatwiało. A kiedy pod wieczór podliczono straty, więcej żywych było po naszej stronie. Jak zakończył się Grunwald dziś wiemy, ale w tamtych czasach długo czekano, nim do Polski dotarła wieść o pogromie krzyżaków. Tuż po walce napisał  król Władysław Jagiełło list do żony, w którym donosił o zwycięstwie swoich wojsk, i to także stanowiło wówczas jeden z dowodów o wygranej bitwie.
  
Dziś w małej wioszczynie Grunwald żyje około dwustu osób, kiedyś był w wiosce PGR, zlikwidowano go i smutek tu ogarniający. Ale jakoś się żyje. Trochę z turystów, ktoś tam dojeżdża do pracy, są roboty terminowe. Ale w sumie jest biednie. Kiedyś na grunwaldzkim polu odbywały się wojskowe przysięgi, Grunwald był swoistą wojskową wizytówką w peerelu, teraz od tego odstąpiono.
  
Jest i niewielkie muzeum grunwaldzkie, jednym z ciekawszych jego eksponatów są dwa oryginalne miecze z okresu bitwy. Są w muzeum zbroje z tamtego czasu, są tarcze rajtarskie, jest buzdygan, korbacz bojowy, maczuga, są halabardy, oszczepy, jest kusza. Takie to było grunwaldzkie uzbrojenie. Natomiast wojsko polskie poszło po bitwie pod krzyżacki Malbork, ale zamku nie zdobyto pomimo dwumiesięcznego oblężenia.   

Magazyn "CENTRUM"