Olsztyńska policja albo nie ma nic do roboty, albo chce koniecznie wykazać się postawą nazywaną powszechnie: „być bardziej papieskim od papieża”. Nie znajduję żadnych innych racjonalnych powodów, dla których skutecznie ścigała ona organizatorów happeningu przeciwko blokowaniu przez posła Sojuszu Lewicy Demokratycznej Tadeusza Iwińskiego uchwały upamiętniającej Grzegorza Przemyka.
Jak poinformował „Nasz Dziennik”, policjanci skierowali już sprawę do sądu, który zarzuty wobec protestujących uznał za zasadne i termin pierwszej rozprawy wyznaczył na 14 listopada.
Jak już tutaj pisałem, znany z prosowieckiego sposobu myślenia poseł z tytułem profesorskim zablokował z początkiem maja w Sejmie projekt uchwały oddającej hołd Grzegorzowi Przemykowi, którego 30 lat wcześniej śmiertelnie pobito na komisariacie Milicji Obywatelskiej w centrum Warszawy. Iwiński uznał, że w uchwale nie może znaleźć się fragment obarczający odpowiedzialnością za śmierć maturzysty najwyższe władze partyjne i państwowe PRL, które fabrykowały dowody w celu obciążenia winą sanitariuszy karetki pogotowia. W rezultacie jego działania projekt nie trafił pod głosowanie w Sejmie w 30. rocznicę śmierci Przemyka, przyjął go wówczas Senat.
Ta postawa Iwińskiego oburzyła wiele osób, m.in. artystę plastyka i byłego działacza opozycji antykomunistycznej Jacka Adamasa, który od kilku lat mieszka z rodziną w warmińskiej wsi Wozławki, czyli w okręgu wyborczym posła SLD.
„Razem z żoną i przyjacielem Alfredem Surmą, również byłym opozycjonistą, w proteście przeciwko zachowaniu posła 29 maja zorganizował w Olsztynie happening <Gruba krecha, czyli powrót sekretarzy>. Akcja polegała na tym, że przy wejściu do budynku w Olsztynie, w którym mieści się biuro poselskie Iwińskiego, tylko na czas happeningu umieścili tablicę z napisem
<Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie Towarzysz Sekretarz Iwiński>. To nawiązanie do przeszłości posła, który od 1967 r. aż do 1990 r. był aktywnym członkiem PZPR” - czytamy w „ND”.
Po zaledwie kilku minutach tablica została zerwana, ale organizatorom happeningu udało się wykonać zdjęcie osobie, która to zrobiła.
„- W związku z tym, że nie wiedzieliśmy, kto jest na tym zdjęciu, uznając jednocześnie, że ta osoba zerwała naszą tablicę bezprawnie, 8 września złożyliśmy wniosek na policję z prośbą o ustalenie personaliów tego osobnika i określenie, czy czyn ten nie ma znamion wykroczenia lub przestępstwa” - powiedział Adamas w rozmowie z gazetą.
Ponieważ policja nie odpowiedziała i nie podjęła żadnych działań, pomysłodawcy happeningu sami przeprowadzili dochodzenie i ustalili, że zrobił to jeden z członków wojewódzkich struktur Sojuszu.
Policja rozpoczęła natomiast ścigać Adamasa i osoby, które z nim współpracowały.
„- Pytaliśmy policję, kto na nas doniósł, ale nie chciano nam tego ujawnić. Jednak w policyjnym wniosku o ukaranie nas, który wpłynął do sądu, jako świadka podane są personalia Marcina Kulaska, sekretarza warmińsko-mazurskiej Rady Wojewódzkiej SLD w Olsztynie. Co ciekawe, rubryka wniosku <pokrzywdzony> jest pusta” - zrelacjonowała na łamach gazety żona Adamasa.
Ostatecznie policja uznała happening za wykroczenie i postawiła zarzuty Jackowi Adamasowi, Katarzynie Adamas i Alfredowi Surmie. Głównego winowajcę oskarżono o to, że „w dniu 29 maja ok. godz. 10.00 w Olsztynie na budynku przy ul. Kopernika 45 wspólnie i w porozumieniu z Katarzyną Adamas i Alfredem Surma umieścił tablicę z napisem Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie, Tow. Sekretarz Iwiński, bez zgody zarządzającego tym miejscem”.
Adamasa najbardziej dziwi to, że policja potraktowała uczestników akcji jako grupę przestępczą, używając w oskarżeniu formuły: „działanie wspólne i w porozumieniu”.
„- My tymczasem działaliśmy w interesie społecznym, gdyż tym happeningiem chcieliśmy wyrazić brak zgody na blokowanie przez posła Iwińskiego przyjęcia przez Sejm uchwały upamiętniającej bohatera narodowego, który stracił życie w obronie wolności Polski” - wyraził zdumienie w wypowiedzi dla „ND”.
Sąd Rejonowy w Olsztynie uznał stawiane w policyjnym wniosku zarzuty za zasadne i 14 listopada odbędzie się pierwsza rozprawa, na którą wezwanie dostali wszyscy trzej organizatorzy happeningu „pod rygorem przymusowego doprowadzenia”.
Oskarżonym bezpłatnie chce pomóc jeden z prawników.
„- Pan mecenas, wybitny specjalista, zaproponował, że bezpłatnie będzie nas w sądzie bronił. Ciekawe, co się stanie w sądzie. Może sformułowanie, jakiego użyła policja w tym wniosku do sądu: <działanie wspólne i w porozumieniu> zostanie tam uznane jako nowa definicja pracy społecznej” - skomentował tę sprawę w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Jacek Adamas.
Dobrze, ze nie opuszcza go dobry humor, ale postawa zarówno policji jak i sądu w Olsztynie wręcz prowokuje do postawienia pytania: w jakiej Polsce żyjemy?
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE