Wielu opuszczających swoje partie polityków bardzo szybko odnajduje się w nowych, ogłaszając wszem i wobec, że to nie ono zmienili swoje poglądy, ale dotychczasowe ugrupowanie przestało realizować dawne ideały. Są jednak i tacy, którzy rzucając legitymację wyrażają się z niesmakiem o panującym w Polsce partyjniactwie i zarzekają się, że nigdy już nie wstąpią w szeregi żadnego ugrupowania, ale będą tworzyć jakiś bliżej niesprecyzowany ruch społeczny. Wkrótce okazuje się, że nie mogą żyć bez partii i albo proszą o członkostwo w innej albo zakładają własną.
Dlatego nigdy nie wierzę w buńczuczne deklaracje tych, którzy nagle, najczęściej z całkowicie subiektywnych powodów, głośno i z przytupem porzucają swoje ugrupowanie, by prędzej niż nakazuje zwykła przyzwoitość odnaleźć się w następnym, bywa że założonym przez siebie. Jeśli taki polityk ma w miarę dobrą opinię, zaczyna się wokół niego natychmiast „taniec godowy” małych partii, które mają bliska zeru rozpoznawalność i nikłą szansę na przekroczenie progu wyborczego. Dla nich przyłączenie się do kogoś budzącego spore sympatie społeczne jest jak łyk świeżego powietrza w zatęchłym bunkrze.
Właśnie obserwujemy takie zachowanie kanapowej partyjki Polska Jest Najważniejsza wobec uciekiniera z Platformy Obywatelskiej, byłego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. Dla nic nie znaczącego ugrupowania polityk cieszący się dużym powodzeniem wyborców stanowi łakomy kąsek i trudno się dziwić ich zalotom.
Nie bardzo rozumiem natomiast chcącego uchodzić za poważnego polityka (ba, kreującego się nawet na męża stanu) Gowina. Po co mu współpraca z politycznym trupem, którego nie da się raczej ożywić? Czy nie zdaje sobie sprawy, że wiążąc się z PJN zniechęci do siebie sporą część tych rodaków, którzy byli gotowi zaufać mu właśnie dlatego, że spodziewali się po nim prawdziwie nowego otwarcia - cokolwiek miałoby to znaczyć - w polskiej polityce?
Wiem, że dla samotnych wilków nie ma miejsca na arenie publicznej, a każdy polityk potrzebuje partyjnych struktur, aby móc skutecznie prowadzić swoją działalność. Nie jestem jednak w stanie pojąć, dlaczego ktoś tak rozsądny i trochę już doświadczony jak Gowin z zadowoleniem przyjmuje umizgi ludzi, o których z pewnością wie, że to nie oni jemu, ale on im jest potrzebny?
Źle wróżę krakowskiemu politykowi, jeżeli zdecyduje się na trwałą współpracę z tym właśnie ugrupowaniem. Zamiast ciągnąć za sobą nowych ludzi, głównie samorządowców i działaczy pozarządowych organizacji nie zdemoralizowanych jeszcze udziałem w brudnej grze politycznej (co sam ostatnio zapowiadał), babrze się w bagienku, które wciągnie go i zatopi zanim zdąży się opamiętać.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE