Zupełnie nie rozumiem awantury, jaka rozpętała się w Polsce po ujawnieniu przez część krajowych mediów (nie tylko przez żądne sensacji tabloidy) z powodu ujawnienia wykonanych z ukrycia zdjęć oraz filmów, ukazujących rzecznika Prawa i Sprawiedliwości posła Adama Hofmana w trakcie prezentowania współpracownikom, szczególnie zaś współpracowniczkom męskich walorów na zakrapianej imprezie na Podkarpaciu.
Hofman i liczna grupa czołowych polityków PiS brała tam przecież udział w kampanii wyborczej partyjnego kandydata do Senatu RP. A skoro nazywa się on Zdzisław Pupa, to jeden z liderów PiS postanowił po prostu udowodnić wszem i wobec, że to ugrupowanie ma się czym pochwalić tak z tyłu, jak i z przodu.
Kandydat wygrał wybory uzupełniające do wyższej izby parlamentu, do czego mogła przyczynić się odważna i bezkompromisowa postawa Hofmana. Należą mu się więc wyłącznie pochwały za ogromne poświęcenie dla dobra partii.
No cóż, każdy orze jak może, a każda pliszka swój - nomen omen - ogonek chwali. Zwłaszcza to drugie przysłowie pasuje jak ulał do sytuacji, w jakiej znalazł się na oczach bezwzględnych paparazzich rzecznik prasowy głównej partii opozycyjnej.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE