KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   07:40:30 AM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kaci i ofiary na jednej tablicy?

14 września, 2013

Czy można sobie wyobrazić, że na jednej tablicy upamiętnieni są żołnierze Wojska Polskiego i Wehrmachtu albo Żydzi i esesmani?

Odpowiedź na tak postawione pytanie jest dla każdego oczywista i nie wymaga komentarza.

Tymczasem - jak poinformował „Nasz Dziennik” - nazwiska zamęczonych w sowieckim kompleksie obozów w Borowiczach (obecnie w obwodzie nowogrodzkim w Rosji) żołnierzy Armii Krajowej mają się znaleźć na wspólnej tablicy z nazwiskami żołnierzy Armii Czerwonej i Wehrmachtu.

Ma ona zawisnąć w dawnym szpitalu obozowym w Jogle koło Borowicz. Tekst głosi, że zmarło tam ponad 8 tysięcy krasnoarmiejców, którzy wyzwalali Europę Wschodnią, a także jeńców z Wehrmachtu i innych armii z Węgier, Rumunii oraz żołnierzy AK.

„- Zaprotestowaliśmy przeciwko takiej formie tablicy. W tej propozycji chodzi o to, aby podkreślić rolę Armii Czerwonej w rzekomym wyzwoleniu Europy Wschodniej” - powiedziała gazecie reprezentująca środowisko Borowiczan Jadwiga Rojek.

Borowiczanie domagają się upamiętnienia AK-owców na osobnej tablicy. Przedstawiciele polskiej dyplomacji oświadczyli im jednak, że taka treść została już uzgodniona ze stroną rosyjską.

„- Cały czas tłumaczono nam, że taka tablica powinna być, że to musi być zatwierdzone, a my twardo cały czas zgłaszaliśmy sprzeciw. Konsul z Sankt Petersburga powiedział, że psujemy stosunki polsko-rosyjskie, dlatego że to jest międzynarodowa sprawa, wobec powyższego mamy się zgodzić na tę Armię Czerwoną i ten Wehrmacht” - zrelacjonowała na łamach „ND” spotkanie z dyplomatą Rojek.

Zapytane przez redakcję o tę sprawę Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiedziało nader oględnie, przypominając że w Borowiczach i okolicach istnieją trzy upamiętnienia żołnierzy AK.

„- Zostały one ustanowione staraniami Stowarzyszenia Borowiczan (przede wszystkim jego długoletniego prezesa Romana Bara), Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Konsulatu Generalnego RP w Sankt Petersburgu, a także miejscowych władz. Miejsca są otoczone opieką i systematycznie odwiedzane” - wyliczył w rozmowie z „ND” przedstawiciel Biura Rzecznika Prasowego MSZ.

Reprezentant resortu nie odniósł się w ogóle do treści rozmów i ustaleń, które były prowadzone ze stroną rosyjską przez polskiego dyplomatę - konsula z Petersburga Piotra Marciniaka, zasłaniając się dyskusją w wewnętrznym gronie środowiska i z innymi organami państwowymi.

Borowiczanie nie kryją oburzenia z powodu tych ustaleń. Chcą wiedzieć, kto imiennie za nimi stoi.

„- Konsul oświadczył, że to jednak zostało uzgodnione ze stroną polską. Ale pani przewodnicząca, która była w tej delegacji, do tego się nie przyznaje, były prezes też nie przyznaje się do tej sprawy. Konsul jeszcze raz dzwonił z Petersburga, że strona rosyjska czeka na potwierdzenie i pieniądze. To z pieniędzy polskich, naszych pieniędzy ma być” - powiedziała gazecie Rojek.

Według byłego prezesa Stowarzyszenia Borowiczan Romana Bara wszystko jest dopiero w fazie początkowej, na razie nie ma więc o czym mówić. Podobnie uważa obecna prezes Dorota Adach. Bar reprezentuje bardziej ugodowe stanowisko.

„- W szpitalu na terenie monastyru pw. Świętego Ducha niezależnie od Polaków byli Niemcy, Włosi, Francuzi i inni, byli również żołnierze Armii Czerwonej, to jest fakt bezsporny. Do szpitala przyjmowano niezależnie od formacji, kryterium była choroba. Nasza filozofia jest taka, żeby tablica w ogóle była, a to nie jest takie proste. Ale wszystko można załatwić dopiero na podstawie rozmów. Na terenie Rosji trzeba rozmawiać z gospodarzami” - wyjaśnił redakcji „ND” były prezes podkreślając, że rezultat uzgodnień zależy od decyzji UKiOR oraz ROPWiM oraz od konsula, który musi brać pod uwagę stanowisko władz miejscowych.

Jego zdaniem Rosjanie wysunęli swoje propozycje, co wcale nie oznacza, że strona polska musi się na nie zgodzić, ale trzeba rozmawiać.

”- Zwraca się nam uwagę na ostrożne działanie, ponieważ to szkodzi stosunkom polsko-rosyjskim, z czym osobiście się nie zgadzam” - dodał Rojek.

Rada stoi po stronie Borowiczan, którzy nie chcą wspólnej tablicy z czerwonoarmistami.

„- My jesteśmy doradczo w to zaangażowani. Kiedy się do nas zwrócili Borowiczanie, żeby żołnierze AK byli odrębnie upamiętnieni, napisaliśmy do konsula, że popieramy to środowisko, żeby była to jednak oddzielna tablica. W naszym interesie nie jest to, żeby żołnierze Armii Krajowej byli wypisani na jednej tablicy z Niemcami czy Węgrami, nie chcemy być w tym towarzystwie. Chodziło o to, żeby jeńcy z Armii Krajowej zostali odrębnie upamiętnieni” - powiedział gazecie naczelnik Wydziału Zagranicznego ROPWiM Maciej Dancewicz.

Konsul uznał jednak, że jest to rozpoczynanie konsultacji od nowa, a wcześniej na taką formę zgodził się były prezes Bar.

UKiOR popiera wersję wspólnej tablicy.

„- Trzeba patrzeć w tym przypadku przez pryzmat rodzin, które chcą upamiętnić zmarłych tam czy pomordowanych konkretnych żołnierzy AK. Oczywiście system sowiecki ma na sumieniu dziesiątki milionów istnień ludzkich, ale w tym morzu te konkretne rodziny interesuje upamiętnienie tych konkretnych ludzi, i to trzeba zrozumieć i uszanować. Władze rosyjskie rozgrywają to zręcznie propagandowo, pytając się, o co Polakom chodzi, podnosząc, że to była tragedia czasów stalinowskich. Owszem, system sowiecki mordował wiele nacji, ale są szczególne miejsca, jak np. Katyń” - wyjaśnił na łamach „ND” historyk, profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu Grzegorz Kucharczyk.

Protest członków Stowarzyszenia przeciwko tym ustaleniom spowodował zawieszenie sprawy.

„- Zawiadomiono nas z urzędu kombatantów, że sprawa została odłożona do września przyszłego roku. Ale nie wiadomo, jak oni dalej postąpią. Problem cały czas ciąży. Czekają, że może umrzemy i że wobec powyższego łatwo wtedy będzie to przeprowadzić?” - zastanawiała się w rozmowie z gazetą Rojek.

Tablica ku czci zmarłych AK-owców, także w szpitalu obozowym (było ich 134), wisiała od lat 90. w cerkwi w Jogle. Nowy pop kazał ją jednak zabrać dwa lata temu.

„W Borowiczach w obwodzie nowogrodzkim znajdował się kompleks łagrów NKWD (podobozy były w Jogle, Szybatowie, Ustie i Opocznie). Zostało tam internowanych w latach 1944-1949 blisko 4,9 tys. żołnierzy Armii Krajowej, którzy wśród 16 tys. innych więźniów stanowili najliczniejszą grupę. Zmarło lub zostało zabitych 641 żołnierzy AK” - napisał „Nasz Dziennik”.


Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News