„Kwitną kasztany, czas brać się do nauki” - czy to popularne powiedzenie przestanie już wkrótce obowiązywać w Krakowie?
Jest to całkiem możliwe, ponieważ atak na podwawelski gród przypuścił od kilku lat niewielki, ale bardzo żarłoczny owad o dźwięcznej nazwie: szrotówek kasztanowcowiaczek.
„- Miasto powinno podjąć jakieś działania, by ratować aleje kasztanowców u stóp Wawelu. Przecież to jedno z najbardziej reprezentacyjnych miejsc w całym Krakowie” - zaalarmował na łamach „Dziennika Polskiego” mieszkaniec Starego Miasta Tomasz Miłek, którego zaniepokoił widok drzew zakwitających już po raz drugi w tym roku.
Jan Machowski z Wydziału Informacji, Turystyki i Promocji Urzędu Miasta Krakowa powiedział gazecie, że „drzewa opanowane przez owada wydają jesienią nowe kwiaty, które jednak w naszych warunkach klimatycznych nie mają szans na wydanie owoców”, aczkolwiek przyznał, że „powtórne kwitnienie osłabia drzewa tak bardzo, że zimą są one słabe i często przemarzają”.
Ten proces zmniejsza także odporność kasztanowców na inne zagrożenia występujące w pasach drogowych, np. zanieczyszczenia czy choroby grzybowe.
Władze miasta nie śpieszą z odsieczą kasztanowcom w rejonie Wawelu.
„- Drzewa są objęte stałym monitoringiem, jednak nie przewidujemy na razie specjalnych działań. W naszej ocenie te kasztanowce starzeją się i trudno temu przeciwdziałać” - poinformował „DP” Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
Zdaniem niektórych naukowców szrotówek w polskich warunkach klimatycznych stanowi zagrożenie również dla innych gatunków drzew, m.in. dla klonów i lip.
„W Krakowie nie prowadzi się jednak obecnie specjalnego programu walki z niebezpiecznym szkodnikiem, tak jak robią to inne miasta. Na przykład tylko w tym roku na rozlepianie specjalnych folii nasączonych feromonami, do których przykleja się owad, Lublin wydał 21 tysięcy złotych. Dodatkowo miasto kupiło około stu domków lęgowych i rozwiesiło je w pobliżu kasztanowców; naturalnym wrogiem szrotówka są bowiem sikorki” - czytamy w gazecie.
Pod Wawelem do walki z tym zagrożeniem podchodzi się nieco inaczej.
„- Testowaliśmy różne działania, żeby ograniczyć osłabianie kasztanowców. W lepy łapały się pożyteczne gatunki owadów, a iniekcje osłabiały strukturę pni” - stwierdził Pyclik.
Według niego najskuteczniejszą metodą walki z owadem jest systematyczne i dokładne zgrabianie liści.
UMK przyznaje, że w celu ograniczenia populacji szkodnika zebrane liście powinny być utylizowane, najlepiej poprzez spalenie.
„- W warunkach miejskich jest to utrudnione z uwagi na zakaz palenia części organicznych. Wynika to z regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie Krakowa” - powiedział „Dziennikowi Polskiemu” Machowski.
Czyżby w Krakowie miały więc stracić swój sens także słowa znanej piosenki:
„Kochany, kochany
lecą z drzewa jak dawniej kasztany
wprost pod stopy par roześmianych”?
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE