Bywają kradzieże tak zuchwałe i zarazem tak oryginalne, że budzą zrozumiałe zdumienie, a zarazem głębokie refleksje nad ludzką pomysłowością.
Do tej kategorii z pewnością należy złodziejski wyczyn w postaci zabrania około 40 metrów łańcucha asekuracyjnego z dolnej, ale wysoko jednak położonej części szlaku na Łomnicę (2632 m npm).
Przyrodnicy ze słowackiego parku narodowego (TANAP) uważają, że na pewno nie byli to zwykli złomiarze, ponieważ łańcuchy znajdują się w terenie, do którego niełatwo się dostać.
Jak wyjaśnił „Polsce-Gazecie Krakowskiej” naczelnik Horskiej Zachrannej Służby (słowacki odpowiednik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego) Jozef Janiga, ten szlak nie jest dostępny dla wszystkich. Mogą z niego korzystać jedynie osoby idące z wykwalifikowanym przewodnikiem wysokogórskim.
Łańcuchy znajdowały się na wysokości około 2200 metrów, czyli powyżej Łomnickiej Przełęczy.
„- Byłem tam niedawno i rzeczywiście nie ma tam łańcuchów. Pozostały tylko kotwy. Jednak dalej, już w górnej części, łańcuchy są nieruszone” - powiedział gazecie polski przewodnik tatrzański i ratownik TOPR Andrzej Miklera i dodał, że pomimo braku elementów asekuracji też da się tamtędy przejść, ale mniej doświadczonym turystom może to przysporzyć problemów.
Kto może być sprawcą niecodziennej kradzieży?
„- Mamy swoje podejrzenia co do środowiska, ale konkretnej osoby nie znamy” – poinformował „P-GK” Dominik Michalik z TANAP.
Incydent został zgłoszony słowackiej policji.
Mieszkający w Tatrzańskiej Łomnicy Juro Husovsky twierdzi, że do kradzieży doszło około miesiąca temu.
„- Nie wiem jednak, komu mogło na tym zależeć, by ich tam nie było. To bardzo dziwna sprawa” - dodał w rozmowie z gazetą.
Nieoficjalnie mówi się, że być może to robota kogoś ze środowiska słowackich przewodników wysokogórskich.
„Na forach internetowych użytkownicy podejrzewają, że przewodnicy demontując łańcuch chcą bronić swoich interesów. Na Łomnicę i wiele innych słowackich szczytów teoretycznie turyści mogą wchodzić tylko pod ich opieką, a usługa przewodnicka nie jest tania (minimum kilkaset zł). Pewnie dlatego wielu miłośników gór, zwłaszcza z Polski, decydowało się na samotne, nielegalne wypady” - czytamy w „P-GK”.
Zdaniem przewodnika tatrzańskiego ze Słowacji Marka Travnička nie ma co jednak spekulować i mieszać w to jego środowiska, bo jeżeli ktoś umie chodzić po górach, to poradzi sobie w tym miejscu bez łańcuchów.
„To nie pierwszy przypadek, gdy w niejasnych okolicznościach ze słowackich szczytów znikają łańcuchy. Przed laty zdjęte zostały te w drodze na Gerlach czy na Baranie Rogi” - napisała „Polska-Gazeta Krakowska”.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE