Oxfordzki bioetyk Julian Savulescu twierdzi, że powinniśmy zacząć stosować medycynę i rozmaite związane z nią technologie w celu „polepszania ludzkiej moralności” - poinformował portal Fronda.
„Jeśli chcemy rozwiązać wiele z problemów, jakie sami sobie stworzyliśmy (takich jak zwiększająca się liczba morderstw czy molestowania seksualnego) powinniśmy rozważyć dopuszczalność stosowania środków medycznych, które <polepszają moralność>” - zacytowała jego wypowiedź Fronda.
Chodzi o środki osłabiające agresję i popęd seksualny oraz opóźniające negatywne reakcje psychiczne, często skutkujące zbrodniczymi konsekwencjami. Zdaniem Savulescu bez ich wprowadzenia do obiegu, a także wytworzenia nowych, nie da się rozwiązać wielu ze współczesnych wyzwań moralnych, a nawet bezpiecznie przeżyć w coraz bardziej niebezpiecznym z uwagi na rosnącą liczbę dewiantów świecie.
„Sam Savulescu znany jest z tego, że opowiada się za zabijaniem noworodków, a także zagładzaniem osób chorych. Jeśli więc medycyna może mu pomóc w rezygnacji z tych niemoralnych pomysłów, to niewątpliwie warto rozważyć podanie mu rozmaitych środków farmakologicznych, które przywrócą mu rozum. Niestety nie ma środków, które wspierałyby rozwój sumienia” - ostro napiętnował w portalu te pomysły katolicki publicysta Tomasz Terlikowski.
Rozumiejąc religijny radykalizm komentatora Frondy, wcale nie uważam, aby stosowanie środków farmakologicznych w wymienionych wyżej przypadkach miało być kategorycznie niedopuszczalne z moralnego punktu widzenia. Warto w tym kontekście przypomnieć spór - toczony również od kilku lat w Polsce - o chemiczną kastrację pedofilów. Jeśli jakieś lekarstwa mają pomóc w zapobieganiu tragicznym zdarzeniom, trzeba poważnie zastanowić się nad możliwością ich stosowania.
Nie podoba mi się natomiast używane przez Juliana Savulescu określenie: „polepszanie ludzkiej moralności”. Lepiej jest pozostać w tej materii przy czysto medycznych terminach.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE