„Trumnę mi tu szykujecie” - takie słowa miał wypowiedzieć Marszałek Józef Piłsudski na widok swojego nowego samochodu: opancerzonego Cadillaca Fleetwood Special Seven Passenger Limousine.
Teraz ta przedwojenna limuzyna z 1934 roku ma zostać wyremontowana i służyć Prezydentowi RP podczas różnych uroczystości, zwłaszcza o historycznym charakterze - poinformował portal dziennik.pl
Bronisław Komorowski już wyraził zainteresowanie tą propozycją.
Jak powiedział portalowi historyk motoryzacji, dyrektor Centralnej Biblioteki Wojskowej i przewodniczący zespołu specjalnie powołanego w Kancelarii Prezydenta w celu doprowadzenia zabytkowego samochodu do stanu używalności doktor Jan Tarczyński, w zamówieniu sprzed prawie 80 lat postawiono jeden zasadniczy warunek: Cadillac musiał być tak wysoki, by schorowany Piłsudski mógł wsiadać do niego bez pochylania głowy.
- Marszałek doceniał samochody trwałe, duże i wygodne, a marka Cadillac - spełniając te kryteria - stała się szybko synonimem dobrego smaku i postępu technicznego. Nic więc dziwnego, że gdy w 1934 roku zdecydowano się zakupić dla Marszałka - wówczas Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych - nowy pojazd reprezentacyjny z zamkniętym nadwoziem, zdecydowano się właśnie na Cadillaca, markę sprawdzoną od lat w Kolumnie Zamkowej Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Cadillacami jeździli wówczas monarchowie, prezydenci, arystokraci, słynni aktorzy, a także… czołowi mafiosi, np. Al Capone. Wiemy, że gotowy samochód został wysłany z fabryki w Detroit 8 listopada 1934 roku. W uwagach dotyczących frachtu widnieje wpis: „do Gdyni, dla Marszałka Piłsudskiego”. Do Polski dopłynął na przełomie 1934 i 1935 roku. Ostatecznie wóz przekazał w Warszawie przedstawiciel General Motors z Kopenhagi - wyjaśnił motywy zakupu w rozmowie z dziennikiem.pl dr Tarczyński.
A starszy kustosz Działu Bibliografii Wojskowej Centralnej Biblioteki Wojskowej I dokumentalista zespołu Piotr Dobrowolski dodał:
- Od zwykłego modelu Cadillac Piłsudskiego różnił się ponadstandardowym wyposażeniem wnętrza. Przedział kierowcy od pasażerów oddziela opuszczana szyba, której mechanizm działa do dziś. W części pasażerskiej zamontowano straponteny, czyli dodatkowe składane foteliki. Stopnie wejściowe były oświetlane. Cadillac został także wyposażony w radio i instalację nagłośnienia przedziału pasażerskiego. Wnętrze limuzyny oferowało cały zestaw udogodnień uprzyjemniających podróż, w tym dwie niezależne popielniczki z zapalniczkami, telefon do komunikacji z kierowcą, tylną kanapę z możliwością regulacji kąta oparcia, gumowe podnóżki. Przedział pasażerski był wykończony jasnym welurem. W tamtych czasach ogrzewanie kabiny oferowano przeważnie tylko dla pasażerów - w przypadku Cadillaca Marszałka Piłsudskiego komfort cieplny był gwarantowany również dla kierowcy.
Z zebranych przez dr. Tarczyńskiego relacji świadków, a zwłaszcza dowódcy Samochodowej Kolumny Zamkowej Prezydenta RP majora Mariana Brodzisza wynika, że Piłsudski zaakceptował zakup Cadillaca, ale rozwój śmiertelnej choroby spowodował, że już nie zdążył go użyć.
- Wóz pozostał w Kolumnie Samochodowej Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Widywano go jednak, gdy wraz z pojazdami Kolumny Zamkowej Prezydenta RP obsługiwał uroczystości państwowe wożąc prezydenckich gości i obcych dygnitarzy, np. króla Rumunii Karola II w 1937 roku. Później posłużył także marszałkowi Trzeciej Rzeszy Hermanowi Goeringowi podczas polowań w Puszczy Białowieskiej. Trzeba dodać, że istniała współpraca między Kolumną GISZ i Zamkową, często wypożyczano sobie wozy nawet na dłużej. Stąd też marszałkowski Cadillac utożsamiany był także z osobą Prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Wrzesień 1939 roku zastał marszałkowskiego Cadillaca w użytkowaniu generała brygady Wacława Stachiewicza, szefa Sztabu Głównego Wojska Polskiego i wraz z nim opuścił kraj po ataku sowieckim 17 września. Wóz spędził wojnę w Rumunii i w końcu 1946 roku znalazł się w grupie „kilku samochodów reprezentacyjnych”, których rewindykację załatwił inżynier Stefan Wengierow, od kwietnia ’46 roku charge d\'affaires w polskiej „ludowej” placówce dyplomatycznej w Bukareszcie, głównie dzięki osobistym interwencjom u ówczesnego szefa rumuńskiego Urzędu Rady Ministrów - Emila Bodnarasza. Przypuszczamy, że to właśnie ten cadillac służył Wengierowowi do czasu jego odwołania z Rumunii.
Kierownik Krajowego Centrum Dystrybucji Publikacji NATO STO w Centralnej Bibliotece Wojskowej i zarazem dokumentalista zespołu Marcin Kamiński opisał portalowi dalsze losy tego samochodu:
- W drugiej połowie lat 40. XX wieku marszałkowskiego Cadillaca przez krótki czas użytkowało ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego Polski Ludowej. Właśnie tam najprawdopodobniej samochód został zdewastowany. Wymontowano z niego silnik i osprzęt kabiny, rozkradziono go doszczętnie. Z drzwi nożem wycięto skórzaną tapicerkę i zniszczono kanapy. Próbowano także przestrzelić szyby; jak widać pancerne tafle nie poddały się eksperymentom ubeckich wandali.
Ponieważ nie zachował się oryginalny 5-litrowy silnik o mocy 130 KM, trzeba będzie odnaleźć lub zrekonstruować podobny. W dobrym stanie są natomiast blachy i podzespoły, zdewastowane jest jednak wnętrze, kłopoty będą też z odtworzeniem elementów drewnianych.
Do prac remontowych zgłosili się oferenci z kraju i z zagranicy, ostatecznego wyboru dokonał obecny właściciel limuzyny: Naczelna Organizacja Techniczna. Potrwają one od 10 do 18 miesięcy, będą kosztować 300-400 tysięcy złotych.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE