Instytut Pamięci Narodowej ma do oddania 129 listów i kart pocztowych napisanych przez dzieci, które po zbrodni wołyńskiej trafiły do sierocińca w Pieskowej Skale, apeluje więc o pomoc w odnalezieniu osób, które trafiły tam z Wołynia po 1944 roku, ponieważ te dokumenty mają wartość nie tylko naukową, ale także sentymentalną - poinformowała Polska Agencja Prasowa.
- Dzieci z Pieskowej Skały, pochodzące ze spalonych polskich wsi na Wołyniu i Podolu, które dosłownie uszły z życiem przed banderowcami, pisały listy, które nigdy nie trafiły do adresatów. Chcemy je oddać, ponieważ mogą być one dla tych osób lub ich rodzin bardzo cennymi pamiątkami. Większość listów wciąż jest zamknięta w kopertach. Pozwoliłem sobie przeczytać tylko to, co jest na kartkach pocztowych oraz te listy, które już, z nieznanych powodów, były otwarte. Właściwie nie wiemy co tam jest, ale ta przeczytana przeze mnie próbka jest bardzo ciekawa. To świat dziecka po traumie. Byłem pewien, że dzieci będą tam opisywały koszmar zbrodni, ale one ledwie dotykają tej sprawy. Pytają np. „Mamo, czy u was mordują?”, „Mamo, czy cała wieś została spalona przez Ukraińców?”; albo pytają, kto z członków rodziny ocalał. Ale najczęściej dzieci piszą, że jedzą posiłki, trzy lub cztery razy dziennie z podwieczorkiem, że mają osobne łóżka i śpią w pościeli, że mają bieliznę, chusteczki do nosa, że chodzą w butach, chodzą na wycieczki, że się uczą. Pewien chłopczyk napisał, że grał w piłkę, a dziewczynka, że po raz pierwszy w życiu jadła czekoladę. Dzieci pisząc, że wszystko u nich jest dobrze uspokajały swoich krewnych - powiedział PAP historyk z IPN doktor Leon Popek.
„Dzieci, które po zbrodni wołyńskiej błąkały się po miejscowościach na Wołyniu lub Podolu były wyszukiwane przez Radę Główną Opiekuńczą. Przewożono je do Lwowa, następnie do Krakowa, a stamtąd na zamek w Pieskowej Skale” - czytamy w depeszy PAP.
- Te dzieci pochodzą głównie z południowego Wołynia. Po napadach banderowców na polskie wsie dzieci, które ocalały, pogubiły się. Bywało też tak, że najbliżsi oddawali dziecko do sierocińca chcąc zapewnić mu bezpieczne schronienie - dodał dr Popek.
„Rada Główna Opiekuńcza urządziła sierociniec w Pieskowej Skale na początku 1944 r. Przez dom dziecka przewinęło się tam 360 dzieci. Sierocińcem kierowała Jadwiga Klimaszewska - instruktorka harcerska i przed wojną asystentka etnografii na Uniwersytecie Wileńskim. W jej prywatnym archiwum zachowały się wzruszające listy dzieci, które nigdy nie dotarły do adresatów. Pisane były do rodziców i bliskich, przeważnie zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Listy dzieci z Pieskowej Skały przeleżały w szufladzie niemal 60 lat, aż w 2000 r. trafiły do historyka” - napisała PAP.
Dzieci pochodziły z miejscowości takich jak: Michałówka, Smyga, Szumsk, Stara Huta, Kąty, Ruda Brodzka, Czyżów (powiat Krzemieniec, Złoczów i Brody).
„Na razie historykowi IPN udało się ustalić trzy adresy dzieci, których listy zostały odnalezione. Wszystkie osoby, które mogą wiedzieć coś o losach dzieci z Pieskowej Skały proszone są o kontakt z dr. Leonem Popkiem: leon.popek@ipn.gov.pl” - czytamy w depeszy Polskiej Agencji Prasowej.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE