Około 170 tysięcy złotych miesięcznie - wyliczył „Fakt”.
Składa się na to utrzymanie prezydenckiego biura - 12 tysięcy złotych, generalska emerytura - 6 tys., stała obecność oficerów Biura Ochrony Rządu - 150 tys.
„Człowiek, który już dawno powinien zostać osądzony, nie tylko cieszy się bezkarnością, ale żyje na koszt społeczeństwa. Architekt stanu wojennego, odpowiedzialny za krwawą pacyfikację protestów z grudnia 1970 na wybrzeżu może sobie pogratulować. Nie dość, że od lat gra na nosie wymiarowi sprawiedliwości, unikając procesów, to zapewnił sobie jeszcze dostatnie życie na koszt podatników. A nie są to małe pieniądze” - czytamy w „Fakcie”.
Gazeta przypomina los innych komunistycznych namiestników rządzących w krajach opanowanych po 1944 roku przez Związek Sowiecki, którzy albo zginęli w trakcie obalania ustroju (Nicolae Ceausescu), albo zostali osądzeni (Todor Żiwkow), albo przynajmniej wytoczono im proces o zdradę stanu i zbrodnie (Erich Honecker).
Udało się jedynie generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu, którego najpierw wybrano prezydentem odradzającej się do niepodległego bytu Polski, a później uniknął - dzięki swym dawnym partyjnym towarzyszom z Sejmu - odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.
Posadzono go wprawdzie na ławie oskarżonych w sprawie masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 roku i kierowania zbrojnym związkiem przestępczym, czyli Wojskową Radą Ocalenia Narodowego od 13 grudnia 1981 roku, ale bardzo szybko został wyłączony z tych procesów z uwagi na zły stan zdrowia. Dopiero w ubiegłym tygodniu - o czym już tutaj pisałem - po hucznych 90. urodzinach Jaruzelskiego prokuratorzy Katowickiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej wystąpili do Sądu Okręgowego w Warszawie o ponowne przebadanie go przez biegłych lekarzy celem sprawdzenia, czy nie ustały przyczyny wyłączenia.
„Fakt” jest tabloidem, a więc musi epatować swoich czytelników wątkami populistycznymi, chętnie przeciwstawiając ogromne zarobki i emerytury oraz wystawny tryb życia obecnych oraz dawnych prominentów skromnym, by nie powiedzieć nędznym warunkom egzystencji przysłowiowego szarego obywatela.
Mnie nie bulwersują koszta utrzymania gen. Jaruzelskiego, ponieważ są one pokłosiem jego prezydentury oraz stopnia generalskiego i nic nie można na to poradzić, jeżeli nie osądzi się go i nie odbierze mu tych świadczeń na mocy prawomocnego wyroku.
Z perspektywy moralnej, jak również politycznej i historycznej znacznie ważniejsze byłby właśnie taki wyrok, który jednoznacznie określiłby miejsce sowieckiego namiestnika w Warszawie w najnowszych dziejach Polski i zrównał go z wymienionymi przez „Fakt” innymi dyktatorami namaszczonymi przez Moskwę do rządzenia w krajach obozu socjalistycznego.
Po ewentualnym skazaniu można byłoby Jaruzelskiego zdegradować oraz pozbawić go orderów, w tym Virtuti Militari, czego od dawna domaga się wiele środowisk patriotycznych, zwłaszcza Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie.
A czy osądzony Wojciech Jaruzelski odbyłby orzeczoną karę w więzieniu, czy też w areszcie domowym i jakie by to generowało koszta, jest już sprawą drugorzędną. W tym przypadku liczą się bowiem imponderabilia, a nie pieniądze.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE