Po wtorkowym happeningu krakowska policja zatrzymała pięcioro młodych działaczy Solidarnej Polski, którzy mieli ze sobą - obok transparentów - maczetę, dwa kuchenne noże i siekierę - poinformowało Radio Kraków-Małopolska.
„Młodzi politycy zorganizowali happening, aby pokazać, że ich zdaniem stróże prawa nieskutecznie walczą z przemocą w Krakowie. Mieli z sobą transparenty, a także maczetę, dwa kuchenne noże i siekierę. Protest nie wzbudził zainteresowania przechodniów i wydawało się, że przejdzie bez echa. Tymczasem - jak zeznali młodzi politycy - nagle przed budynkiem pojawili się policjanci i zabrali ich na komisariat. Po godzinie ich wypuścili i wezwali do złożenia wyjaśnień na przyszły wtorek” - czytamy na stronie internetowej krakowskiej rozgłośni.
Stróże prawa tłumaczą, że paradowanie z niebezpiecznymi narzędziami jest wykroczeniem, a przewiezienie na komisariat miało na celu wypełnienie protokołu zarekwirowania przedmiotów.
Jak stwierdzili młodzi działacze SP w rozmowie z RK-M, maczetę bez większych problemów kupili na Kleparzu na stoisku ze sprzętem kuchennym, a resztę przedmiotów przynieśli z domu. Zapewniają, że były to tylko rekwizyty, a działanie policji uważają za mocno przesadzone.
Zgadzam się z nimi, bo przecież nikt rozsądny (a za takich wolno uważać ludzi w policyjnych mundurach) nie uznałby tej demonstracji za jakiekolwiek zagrożenie porządku publicznego. Wręcz przeciwnie, chodziło im o zwrócenie uwagi na konieczność jeszcze lepszego jego przestrzegania.
No cóż, wypada chyba przywołać stare powiedzenie, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, a ten został przecież - razem z komunizmem i wszelkimi innymi totalitaryzmami - zakazany w artykule 13. Konstytucji RP.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE