Prokuratura Okręgowa w Warszawie planuje przesłuchanie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w sprawie zaginięcia lub zniszczenia rzeczy należących do wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Tomasza Merty, jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej - dowiedział się „Nasz Dziennik”.
„Szef polskiej dyplomacji ma zeznawać 26 sierpnia. Śledczy zaplanowali też przesłuchanie kolejnych dwóch świadków: 18 lipca Michała Greczyły, byłego konsula polskiej ambasady w Moskwie, a 23 sierpnia - Mirosława Grajewskiego, dyrektora generalnego Służby Zagranicznej MSZ. To pokłosie uwzględnienia zażalenia, jakie w imieniu Magdaleny Pietrzak-Merty złożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie mec. Bartosz Kownacki” - czytamy w artykule Anny Ambroziak w „ND”.
Skarga dotyczyła wcześniejszej decyzji śledczych, którzy w maju br. umorzyli postępowanie w sprawie kradzieży i zniszczenia rzeczy wiceministra kultury.
„- Przesłuchania będą osobiście nadzorowane przez prokuratorów prowadzących sprawę” powiedziała gazecie Katarzyna Calów-Jaszewska z biura prasowego PO w Warszawie.
A Kownacki dodał:
„- Mam nadzieję, że prokuratura nie będzie robiła w związku z tym żadnych utrudnień. Do tej pory mogłem razem z panią Mertą uczestniczyć w przesłuchaniu świadków. Nie było problemu z udziałem w tych czynnościach.”
Umorzenie dochodzenia prokuratura tłumaczyła brakiem danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego.
„Chodziło o przywłaszczenie złotej obrączki i zegarka Tomasza Merty oraz złotego sygnetu Wojciecha Seweryna. W ramach tego samego postępowania, wobec braku znamion czynu zabronionego, umorzono też wątek dotyczący uszkodzenia dowodu osobistego Merty. Śledczy nie stwierdzili, aby rzeczy należące do Merty i Seweryna zostały skradzione. Uznali, że obrączka wraz z portfelem wiceministra kultury po katastrofie samolotu pod Smoleńskiem zostały po uprzednim umieszczeniu w worku foliowym za pośrednictwem ambasady w Moskwie przekazane do MSZ. A tam, <po pobieżnej ocenie, że worek ten nie zawiera przedmiotów pamiątkowych, ze względu na zagrożenie sanitarno-epidemiologiczne podjęto decyzję o ich utylizacji>” - czytamy w „ND”.
Sprawę okoliczności, w jakich doszło do uszkodzenia dowodu Tomasza Merty, w sierpniu 2011 r. ujawnił właśnie „Nasz Dziennik”. Ustalił on, że dokument wydany rodzinie nosi ślady nadpalenia, podczas gdy z dokumentacji rosyjskiej wynika, że zachował się w stanie idealnym.
„Początkowo sądzono, że to dokumentacja rosyjska zawierała błędy. Okazało się jednak, że do zniszczenia dokumentu doszło na terenie Polski. Na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa mec. Kownacki złożył zażalenie, podnosząc m.in. kwestie niedopełnienia obowiązków służbowych, składania fałszywych zeznań i poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Zdaniem prawnika, w tej sprawie są podstawy, by mówić o niedopełnieniu obowiązków przez wysokich funkcjonariuszy publicznych. Kownacki od początku uważał, że śledczy powinni przesłuchać przede wszystkim pracowników Ambasady RP w Moskwie i szefostwo MSZ, w tym ministra Radosława Sikorskiego. Jak zaznacza prawnik, w resorcie musiała być osoba odpowiedzialna za przekazywanie rzeczy obywateli polskich, a pracownicy resortu powinni mieć wiedzę, co znajduje się w przesyłce z Moskwy” - napisała Ambroziak.
Mec. Kownacki liczy na to, że przesłuchania Greczyły, Grajewskiego i Sikorskiego rzucą na sprawę kradzieży i zniszczenia rzeczy Merty nowe światło, ale pod warunkiem, że te osoby będą chciały szczerze zeznawać.
„Szef polskiej dyplomacji na jednym z posiedzeń sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych deklarował wprawdzie, że odpowie na wszystkie pytania związane z tą sprawą właśnie przed prokuraturą, była to jednak próba wymigania się od udzielenia odpowiedzi na pytania, jakie padały wtedy ze strony Kownackiego. Prawnik dopytywał wówczas, jak do zniszczenia rzeczy Merty mogło w ogóle dojść i co w związku z tym Sikorski jako szef resortu zrobił” - czytamy w „ND”.
Mec. Kownacki ma nadzieję, że „skoro pan minister wtedy nie chciał odpowiadać na moje pytania, to pewnie teraz ma dużo do powiedzenia prokuratorowi” i liczy na jego obszerne zeznania.
„Posiedzenie komisji odbyło się już po tym, jak prokuratura przeprowadziła wizję lokalną na terenie jednej z warszawskich posesji MSZ. Na to, że do zniszczenia rzeczy Merty mogło dojść właśnie w tym miejscu, wskazywały zeznania jednego ze świadków, pracownika resortu wyższego szczebla. Mężczyzna miał zeznać, że dowód Merty znajdował się w worku, który zamierzano zutylizować, a mówiąc wprost: spalić. Rewizje były dwie: pierwsza odbyła się w czerwcu, druga - w sierpniu ubiegłego roku. Podczas obu nie odnaleziono jednak żadnych śladów potwierdzających, by do zniszczenia rzeczy Merty doszło na terenie MSZ” - napisała Ambroziak.
O tę sprawę pytał Sikorskiego w trakcie wspomnianego posiedzenia poseł Witold Waszczykowski z Prawa i Sprawiedliwości, ale minister sprytnie wymigiwał się od konkretnych odpowiedzi, zapewniając jedynie, że „w swoich działaniach MSZ kierowało się sympatią do wdowy po panu ministrze Mercie”.
Pytania zadawał mu też pełnomocnik wdowy po wiceministrze.
„- Od kiedy pan minister wiedział o tym, że doszło do palenia rzeczy? Czy w ministerstwach państwa polskiego urządza się grille i pali się ogniska, czy też jest to praktyka nadzwyczajna?” - dopytywał Kownacki.
Sposób prowadzenia posiedzenia komisji przez jej przewodniczącego Grzegorza Schetynę nie sprzyjał jednak wyjaśnieniu sprawy. Może więcej dowie się od ministra Sikorskiego prokuratura.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE