Solidarna Polska zawiadomiła prokuratora generalnego, Naczelną Izbę Kontroli oraz Regionalną Izbę Obrachunkowa w Krakowie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ministra transportu oraz burmistrza Zakopanego w sprawie prywatyzacji Polskich Kolei Linowych - poinformowała Polska Agencja Prasowa.
„Parlamentarzyści zarzucają ministrowi transportu, budownictwa i gospodarki morskiej Sławomirowi Nowakowi, że nie zabezpieczył należycie interesów Skarbu Państwa przy sprzedaży przez PKP akcji spółki Polskie Koleje Linowe na rzecz powołanej przez cztery podhalańskie gminy spółki Polskie Koleje Górskie (PKG). Wytykają mu brak nadzoru i kontroli nad transakcją sprzedaży PKL. Burmistrzowi Zakopanego Januszowi Majchrowi parlamentarzyści zarzucają, że przekroczył swoje uprawnienia i działał na szkodę interesu publicznego. Zdaniem SP Majcher podjął kroki w celu emisji i zbycia akcji PKG w taki sposób, aby samorządy utraciły kontrolny pakiet akcji w spółce, na co zgody nie wyrazili zakopiańscy radni” - czytamy w depeszy PAP.
Jak już tutaj pisałem, PKP w procesie prywatyzacji sprzedały PKL za 215 milionów złotych spółce PKG powołanej przez miasto Zakopane oraz gminy Bukowina Tatrzańska, Kościelisko i Poronin. Większościowym akcjonariuszem spółki został fundusz inwestycyjny Mid Europa Partners, który posiada ponad 98 procent akcji i nie kryje, że zamierza zrobić na nich dobry interes, sprzedając je po wprowadzeniu na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych.
„Mid Europa Partners przedstawiany jest jako instytucja finansowa zarządzająca środkami powierzonymi m.in. przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Jest spółką z o.o. zarejestrowaną rok temu w Warszawie, wyłącznie do umowy z PKG. Tyle że jej całkowitym właścicielem jest spółka o tej samej nazwie zarejestrowana w raju podatkowym na wyspie Jersey” - napisała „Rzeczpospolita”.
- Nie było zgody rady gminy Zakopane na przyszłą sprzedaż akcji PKG na giełdzie. Gdyby tak się stało, to może skutkować nieważnością takiej umowy - powiedział PAP szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk.
Jego zdaniem w przypadku sprzedaży większości akcji PKG, ich przyszły właściciel mógłby tak zmienić status spółki, że gminy podhalańskie nie będą miały żadnego znaczenia. - Gminy zostały potraktowane jak „słupy” dla zmylenia opinii publicznej, bo faktycznie nie kupiły PKL-u - stwierdził w rozmowie z PAP.
W oświadczeniu przesłanym Polskiej Agencji Prasowej przez PKG czytamy, że spółka samorządowa zrealizowała w całości wytyczne i założenia, które wynikały z uchwały Rady Miasta o powołaniu PKG.
„Spółka PKG w celu pozyskania finansowania przedsięwzięcia miała znaleźć stabilnych partnerów kapitałowych, a uzyskane środki finansowe spółka przeznaczy na zakup akcji Polskich Kolei Linowych S.A. Oczywistym jest, że budżety gmin tatrzańskich nie mogły przeznaczyć własnych środków na zakup PKL. Kwota ta przekracza dwa roczne budżety miasta Zakopane. Koniecznym było też zobowiązanie się wobec PKP do wielomilionowych inwestycji w rozwój kolei górskich, co zostało zagwarantowane przez PKG przy wsparciu gwarancyjnym funduszu inwestycyjnego” - napisano w oświadczeniu podpisanym także przez burmistrza Zakopanego.
Zaznaczono w nim, że interes gmin został zabezpieczony w statucie i bez wspólnej zgody wójtów czterech gmin nie będzie możliwe zbycie i wydzierżawienie przedsiębiorstwa.
Sygnatariusze oświadczenia twierdzą, że w przypadku każdego funduszu inwestycyjnego po upływie określonego czasu wychodzi on z projektu i sprzedaje posiadane akcje. „Uważamy, że zakup PKL przez Polskie Koleje Górskie z siedzibą w Zakopanem jest kluczem do rozwoju regionu” - kończą oświadczenie włodarze gmin z Podhala.
Zakopiańscy radni próbują natomiast zablokować podpisanie umowy z PKP, nie chcąc stracić kontroli nad PKL.
„- Wcześniej, kiedy pytaliśmy o umowę, zasłaniano się tajemnicą handlową, poufnością umów. A teraz postawiono nas przed faktem dokonanym. Byliśmy zszokowani tym, co usłyszeliśmy” - powiedział „Rz” przewodniczący Rady Miasta Zakopanego Jerzy Zacharko.
Jak ustaliła gazeta, po awanturze na ostatniej sesji radni wydali stanowisko nakazujące zerwanie umowy z Mid Europa, ujawnienie wszystkich umów oraz dokumentów z negocjacji z tą spółką.
„Zablokowali też emisje i zbycie akcji spółki. Nie wiadomo jednak, czy to w ogóle możliwe. Zerwanie umowy obłożone jest gigantyczną karą. Mówi się o kilkudziesięciu milionach złotych” - czytamy w „Rz”.
Prezes PKG Łukasz Chmielowski jest zaskoczony postawą radnych:
„- Nie ma znaczenia, ile procent akcji mają gminy w spółce, umowa jest tak skonstruowana, by była dla nas bezpieczna i chroniła nasze interesy. To jakaś histeria polityczna, niepoważne działanie. Strona samorządowa ma zagwarantowane prawo pierwokupu w momencie sprzedaży akcji przez Mid Europa Partners” - powiedział gazecie.
Innego zdania jest Zacharko:
„- Burmistrz robi tu za słup, a nam próbuje się wmówić, że większościowy udziałowiec będzie nas pytał o zgodę. Mamy w to uwierzyć?” - zapytał na łamach „Rz”.
Oburzeni są także podhalańscy górale, których zdaniem trzeba zrobić wszystko, aby PKL pozostały w polskich rękach. Złośliwie twierdzą, że przy obecnej strukturze udziałów zamiast PKG firma powinna nazywać się Australijskie Koleje Linowe w Tatrach.
„- Protestowaliśmy przeciwko sprzedaży kolejki na Kasprowy Słowakom, aby pozostała w polskich rękach. Teraz okazuje się, że przejął ją jakiś międzynarodowy fundusz i Polacy niewiele mają do gadania. Zamierzamy wystąpić do sądu o zwrot góralskiej ziemi, bo wywłaszczano ją tak, by służyła całemu narodowi w ramach parku, a nie jakiemuś funduszowi” - oburzyła się w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” prezeska Stowarzyszenia Właścicieli Wywłaszczonych Hal i Polan w Tatrach Zofia Stachoń-Bigos.
Kierowana przez nią organizacja skupia rody, które przed utworzeniem Tatrzańskiego Parku Narodowego dysponowały ziemią w górach.
„- Zakup PKL ma więc finansować spółka, której kapitał w całości jest zagraniczny, a za swoje zobowiązania na terenie Polski może odpowiadać do wysokości kapitału zakładowego, który wynosi jedynie 87 150 zł. Wygląda na to, że burmistrz Zakopanego bez zgody radnych zaciągnął gigantyczne zobowiązania, czego nie wolno mu było robić” - podsumował tę sytuację w rozmowie z „Rzeczpospolitą” poseł Arkadiusz Mularczyk.
O tym, że w tej sprawie broni nie złożyła też jeszcze słowacka spółka Tatry Mountain Resorts pisałem w poprzednim tekście na temat zawirowań w sprawie prywatyzacji Polskich Kolei Linowych.
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE