KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Wtorek, 17 grudnia, 2024   I   09:23:14 PM EST   I   Jolanty, Łukasza, Olimpii
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Chwalebny przykład Fronczewskiego

24 maja, 2007

Piotr Fronczewski nie po raz pierwszy opowiedział o nieudanej próbie zwerbowania go na tajnego współpracownika przez Służbę Bezpieczeństwa PRL w 1983 roku. Jednak dopiero teraz, kiedy jego wspomnienia ukazały się w wysokonakładowym i opiniotwórczym \"Dzienniku\", popularny aktor przyciągnął powszechną uwagę opinii publicznej swoimi wspomnieniami.

Opowieść Fronczewskiego zadaje kłam lansowanej przez zawziętych przeciwników lustracji tezie, jakoby praktycznie każdy, na kogo tylko bezpieka zagięła parol, musiał jej ulec, chyba że był niezłomnym bojownikiem świętej sprawy niepodległości, gotowym oddać życie w obronie wzniosłych ideałów. Okazuje się, że wystarczyło po prostu powiedzieć funkcjonariuszowi SB zdecydowane "nie" i rozgłosić w swoim otoczeniu o rozmowach z nim, aby zachować twarz. Nie wymagało to specjalnego bohaterstwa.
   
Fronczewski uważa, że postąpił w sposób całkowicie naturalny i racjonalny. Skoro zorientował się, że bezpieka chce go pozyskać w zamian za oddanie odebranego za jazdę po pijanemu prawa jazdy, powiedział jej przedstawicielowi, iż równie dobrze może poruszać się po Warszawie rowerem. Dalszych nagabywań nie było.
   
Ot, i cała historia. Mało romantyczna, pozbawiona wielkich napięć, zwyczajna. Przeziera z niej jednak odwaga człowieka, który nie uległ szantażowi i nie dał się skusić obietnicami pomocy w karierze. Wielu jego kolegów nie stać było na taki gest, usiłują więc dzisiaj usprawiedliwiać swoją podłość rzekomą wszechwładzą bezpieki i niemożnością przeciwstawienia się jej argumentom.
   
Wybitny aktor wzdraga się przed przypisywaniem mu roli bohatera zmagań z SB. Przyznaje, że dobrowolnie poszedł na rozmowę z funkcjonariuszem, ale kiedy tylko zrozumiał, czego ten od niego oczekuje, zerwał kontakt z nim. Zaryzykował, ale nie wyobrażał sobie innego zachowania w obliczu ewidentnej próby werbunku.
   
Można więc było odmówić bezpiece, zachować twarz i wygrać pojedynek z nią. Przykład Fronczewskiego musi być bardzo bolesny dla tych wszystkich intelektualistów i artystów, którzy nie znaleźli w sobie wystarczającej (wcale nie tak znów wielkiej) odwagi, by nie podjąć zaproponowanej im współpracy. Ich dzisiejsze tłumaczenia brzmią na tym tle równie śmiesznie, jak żałośnie.

Z Krakowa dla www.Poland.US
Jerzy Bukowski