Od maniakalnych morderców wyzywa żołnierzy Armii Krajowej białoruska „Grodzieńska Prawda” - poinformował „Nasz Dziennik”.
Powodem tak ostrej reakcji jest inicjatywa postawienia przez Związek Polaków na Białorusi krzyża upamiętniającego śmierć podporucznika Anatola Radziwonika-„Olecha” w miejscu jego śmierci, którą poniósł 64 lata temu w walce z oddziałem NKWD.
„GP” napisała, że „banda Olecha była jedną z największych i najbardziej brutalnych, przyniosła ludziom wiele nieszczęść”. Autor cytowanej przez „ND” publikacji używa wulgarnych słów, nazywając „Olecha” zwierzęciem odpowiedzialnym za 115 zamachów terrorystycznych (w rzeczywistości chodzi o akcje przeciw funkcjonariuszom NKWD i sowieckim agentom).
„Morderstwa i zbrojne grabieże - ulubione zajęcia powojennych akowców - trzymały ludność w ciągłym strachu” - czytamy w białoruskiej gazecie, która twierdzi, że mimo iż władze sowieckie dwukrotnie ogłaszały amnestię dla tych, którzy złożą broń, a ZSRS zawiesił wykonywanie kary śmierci, to oddziału ppor. Radziwonika „z ich maniakalnym pędem do zabijania już nic nie mogło powstrzymać”.
„GP” posunęła się też do oceny, że „jeżeli krzyż jest ustanawiany nie męczennikom, ale ich dręczycielom i mordercom, to jest to ukrzyżowanie przede wszystkim pamięci ofiar”.
Leszek Żebrowski, historyk i badacz losów Żołnierzy Wyklętych, nie ma wątpliwości, że komentarz gazety do wydarzeń, do jakich doszło na Grodzieńszczyźnie (na dawnych terenach Polski) do tej pory zamieszkałych przez zwarte skupiska polskiej ludności jest dalszym ciągiem propagandy stalinowskiej.
„- Nie widać żadnej zmiany. Nie ma wątpliwości, że przynajmniej w tym zakresie obecna władza białoruska jest taka sama i robi to samo, co w epoce Stalina” - powiedział dziennikarzowi „ND”.
Żebrowski zwrócił uwagę, że „Olech” był ostatnim dowódcą poakowskiego podziemia na Grodzieńszczyźnie.
„- Tam nie mówiło się, że jest to podziemie poakowskie. Dla nich był to dalszy ciąg tej samej działalności, jaką prowadzili wcześniej, dalszy ciąg Polskiego Państwa Podziemnego z okresu okupacji niemieckiej, a później sowieckiej” - dodał.
Postawienie krzyża w miejscu śmierci „Olecha” jest więc, jego zdaniem, jak najbardziej uzasadnione.
„- Przypomnę, że jego ciała nie ma, nie wiadomo, gdzie został pogrzebany. NKWD pochowało go tak jak wielu innych polskich bohaterów w miejscu nieznanym, aby na zawsze zatrzeć po nim ślad” - wyjaśnił.
Według niego, jeśli w komentarzu białoruskiej gazety czytamy, że „Olech” ze swoim oddziałem dokonał 115 akcji przeciwko NKWD, przeciwko ustrojowi sowieckiemu i że są to czyny „bandyckie”, to przekaz ten należy odbierać odwrotnie.
„- To de facto najwyższa pochwała za to, że oddział nie był bezczynny. Trzeba pamiętać, jaki był sens tej walki. Nie chodziło o wygraną i o walkę z siłami NKWD, bo na to oni nie byli przygotowani. Nie było ani tyle broni, ani ludzi. Była to samoobrona ludności cywilnej przed kolektywizacją, wywózkami na Syberię, ekspedycjami karnymi NKWD. Na tym polegała istota ich działania i dlatego mieli całkowite poparcie miejscowej ludności” - zaznaczył.
Prawdziwym fenomenem było utrzymywanie się na Grodzieńszczyźnie polskiego podziemia niepodległościowego przez pięć lat po wkroczeniu tam Armii Czerwonej; miało ono swoje cele, struktury, przywódców i cieszyło się ludzkim szacunkiem.
„- Żeby na coś takiego zasłużyć, ich działalność musiała być zgoła inna niż ocenia to „Grodzieńska Prawda” - skonkludował na łamach „Naszego Dziennika” Leszek Żebrowski.
Z ostatniej chwili: prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi kapitan Weronika Sebastianowicz dostała zawiadomienie o przekazaniu do sądu sprawy przeciwko niej. Postawiono jej zarzut zorganizowania nielegalnego zgromadzenia. Wezwanie na milicję dostał także prezes nieuznawanego przez władze białoruskie Związku Polaków na Białorusi Mieczysław Jaśkiewicz.
Powodem tych działań jest ustawienie przez ZPB 12 maja wzmiankowanego na wstępie krzyża w miejscowości Raczkowszczyzna.
Jak powiedziała w rozmowie z PAP Sebastianowicz, „każdy człowiek, który się urodził, pośmiertnie ma prawo do krzyża”, a Jaśkiewicz dodał, że Związek „chciał symbolicznie uczcić pamięć żołnierzy AK, którzy zginęli pod Raczkowszczyzną i nawet nie wiadomo, gdzie jest ich mogiła”.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE