Jak poinformował tygodnik „Wprost”, Sojusz Lewicy Demokratycznej postanowił urządzić 6 lipca w Sejmie uroczystość ku czci generała Wojciecha Jaruzelskiego w 90. rocznicę jego urodzin.
Wielokrotnie pisałem już tutaj, że kierowana przez Leszka Millera partia nigdy nie zerwała z komunistyczną przeszłością, a jej stosunek do niej najlepiej widoczny jest w takich wypowiedziach, jak profesora Tadeusza Iwińskiego na temat okoliczności zamordowania przez funkcjonariuszy PRL Grzegorza Przemyka.
Politycy Sojuszu z jednej strony deklarują, że są nowoczesną socjaldemokracją, z drugiej uważają zaś gen. Jaruzelskiego za swojego idola, do znudzenia powtarzając bajeczki o tym, jak to uratował on Polskę przed wkroczeniem wojsk Układu Warszawskiego, wprowadzając w grudniu 1981 roku stan wojenny. Historycy dawno już wykazali absurdalność takiego rozumowania, ale postkomuniści nic sobie z tego nie robią, dając świadectwo swojej ignorancji.
Miejsce gen. Jaruzelskiego (nb. powinien być zdegradowany i pozbawiony odznaczeń państwowych, czego konsekwentnie domaga się Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie) jest na ławie sądowej, a nie w parlamencie niepodległej Rzeczypospolitej. Jako zdrajca ojczyzny, sowiecki aparatczyk i wierny wykonawca poleceń Kremla zasługuje na powszechne potępienie, a nie na sejmowe owacje.
Mam nadzieję, że inne kluby parlamentarne zachowają się zgodnie z polską racją stanu i nie dopuszczą do tego, aby SLD skompromitował Sejm, zapraszając do niego Wojciecha Jaruzelskiego.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE