Ilekroć ważny polityk traci swoją posadę lub opuszcza partię, rozpoczyna się ogólnopolska akcja szukania dlań posady lub nowego miejsca na politycznej mapie. Największa wrzawa towarzyszyła perypetiom byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, kiedy to media prześcigały się w serwowaniu mu intratnych propozycji na przyszłość.
Teraz obserwujemy podobne zabiegi wobec Jarosława Gowina. Gdy tylko został zdymisjonowany ze stanowiska ministra sprawiedliwości, rozpoczęła się ożywiona dyskusja na jego dalszymi losami. Jedni twierdzą, że powinien zostać w Platformie Obywatelskiej i dążyć do przejęcia w niej władzy razem z grupą tzw. konserwatystów, drudzy sugerują mu potrzebę założenia własnej partii na styku PO, Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski, inni zastanawiają się nad możliwością startu w wyborach na prezydenta Krakowa.
Sam zainteresowany dyplomatycznie milczy i konsekwentnie podkreśla, że wcale nie ma na razie zamiaru odejść z Platformy, ale wysyła też dyskretne sygnały świadczące o tym, iż nie jest to jego ostateczna decyzja. Zdaje sobie jednak sprawę, że zbyt długie odwlekanie jej podjęcia osłabi zainteresowanie nim i mediów, i świata politycznego.
Gowin nie ma łatwego zadania, ponieważ nie stoi za nim żadna poważna siła polityczna, nie posiada cech przywódczych i nie jest mistrzem zakulisowych intryg, za jakiego można było jeszcze kilka lat temu uważać jego niegdysiejszego promotora Jana Marię Rokitę, który też zresztą nie stał na czele żadnej liczącej się grupy i został dosyć szybko wymanewrowany przez Donalda Tuska.
Czas nie gra więc na korzyść pozbawionego i charyzmy, i zaplecza byłego ministra sprawiedliwości. Jeśli nie zdecyduje się, co ze sobą zrobić w najbliższych dniach (no, może tygodniach), znudzi się dziennikarzom i podzieli los wielu politycznych celebrytów, którym wydawało się, że będą wiecznie popularni i uwielbiani, a tymczasem bardzo szybko definitywnie zniknęli z mediów lub spadli w nich do roli podrzędnych komentatorów, jak choćby wspomniany wyżej Marcinkiewicz, bardziej znany dzisiaj w charakterze męża nowej, młodej żony, niż męża stanu, na jakiego lubił i nadal lubi się kreować.
Jerzy Bukowski
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE