Zatrudnieni w Instytucie Pamięci Narodowej historycy Tomasz Kozłowski i Grzegorz Majchrzak wydali nakładem jednego z chorzowskich wydawnictw książkę poświęconą internowaniu Lecha Wałęsy w Arłamowie pt. „Kryptonim 333” - poinformowała TVP Info.
Składa się ona niemal w całości z raportów funkcjonariuszy ówczesnego Biura Ochrony Rządu, którzy mieli za zadanie strzec legendarnego przywódcę „Solidarności”.
Jaki obraz Wałęsy maluje się w tych raportach?
- Mamy sytuację człowieka, który ze szczytów władzy trafia do więzienia, choć luksusowego. Jest gotowy na kompromis, ale nie przekracza pewnych granic. Stoi na drodze do realizacji operacji stworzenia nowej, kontrolowanej przez władze „Solidarności” - powiedział TVP Info Majchrzak.
Funkcjonariusze BOR skrupulatnie wyliczyli nieprawdopodobne wręcz ilości trunków, które miał spożyć Wałęsa.
„W okresie internowania skonsumował samotnie lub w towarzystwie osób odwiedzających: spirytus - 2 but., wódka - 289 but., wino - 158 but., winiak i koniak - 59 but., szampan - 238 but., piwo - 1115 but.” - napisali w cytowanym w książce raporcie.
Są także szczegóły na temat stanu zdrowia przywódcy „Solidarności”, w tym jego problemów z sercem, jak również ogłaszanych przezeń kilkakrotnie protestów głodowych.
„Stwierdzono jednak, że mimo nie przyjmowania dostarczanych mu posiłków, odżywiał się zapasami słodyczy, w tym czekoladą” - napisał jeden z funkcjonariuszy.
Funkcjonariusze przypisują też Wałęsie kontrowersyjne wypowiedzi.
„Ich zdaniem, przyszły prezydent miał powiedzieć, że jest wykorzystywany w <perfidnej gierce klechów>. Innym razem miał chwalić się zgromadzonymi przez siebie dolarami. W kontrowersyjny sposób miał także wypowiadać się o innych działaczach <Solidarności>, szczególnie o Annie Walentynowicz. <Jak powiedział, była dobra kiedyś, ale dalej pracować z Żydami nie mógł>” - zanotował funkcjonariusz BOR.
Wałęsa miał też żartować, że w przyszłości zostanie prezydentem, a urząd premiera zaoferuje Tadeuszowi Mazowieckiemu, chociaż obaj nie nadają się na te stanowiska.
Jaką wartość historyczną mają te raporty? Profesor. Andrzej Friszke powiedział, że to pierwsza publikacja oparta na takich źródłach.
- Inne raporty na ogół nie powstawały, bo BOR zajmował się ochroną VIP-ów. Trudno przypuszczać, by funkcjonariusze wprowadzali swoich przełożonych w błąd. Nie oznacza to jednak, że prawdziwe jest w nich każde zdanie. Funkcjonariusze mogli dokonać przekłamań, nawet bez złej woli - skomentował w rozmowie z TVP Info.
Zdaniem Majchrzaka zwolennicy Wałęsy pewnie znajdą w tej książce dowody na jego wielkość, przeciwnicy coś zupełnie przeciwnego. On sam uważa, że obraz przywódcy „Solidarności”, jaki się maluje po lekturze, jest pozytywny.
Jerzy Borowczak, poseł Platformy Obywatelskiej i przyjaciel Wałęsy w rozmowie z TVP Info nie krył oburzenia.
- Ci, którzy pisali książkę, specjalnie nawsadzali parę bzdurnych informacji, byśmy o tym dyskutowali. Wiadomo, że jak kogoś ochlapie się błotem, lepiej się to czyta. Znam Lecha Wałęsę od 34 lat i nigdy nie widziałem go wypitego, nie mówiąc, że pijanego. Na pewno nie wypił takiej ilości alkoholu, a butelki załatwiali sobie funkcjonariusze BOR, dopisując je do wykazu. Może trzeba było napisać, że Wałęsa codziennie życzył sobie dwie blondynki i dwie szatynki? Że tam był burdel? Ludzie jeszcze chętniej by kupili tę książkę - powiedział.
Według jego opinii niektóre raporty BOR powinny być opatrzone przez autorów stosownymi komentarzami.
- Zastanawialiśmy się nad przypisem do cytatu o Annie Walentynowicz. W tej wypowiedzi chodziło na pewno nie o Walentynowicz, ale o KOR, z którym była związana. Co do alkoholu, można zadać pytanie, ile BOR wypił na konto Wałęsy. Jednak gdybyśmy wszystkie wątpliwości mieli interpretować w przypisach, byłoby ich dwa albo trzy razy więcej. Nie byłoby to strawne dla czytelnika - odpowiedział na te zarzuty Majchrzak.
Autorzy zdecydowali się zamieścić dwa przypisy, w których informują, że Wałęsa w 1970 roku został zarejestrowany jako TW „Bolek”. Jeden dotyczy jego rzekomej wypowiedzi na temat działacza „Solidarności” Jana Kułaja, który poparł stan wojenny na antenie TVP. Wałęsa miał powiedzieć, że nie potępia Kułaja, bo on sam też „w 1970 roku nabrał się na ładne słowa”. Autorzy książki interpretują to sformułowanie jako przyznanie się do rejestracji w charakterze tajnego współpracownika.
Warto przypomnieć, że były prezydent otrzymał w 2005 roku zaświadczenie z IPN, w którym stwierdzono, iż przysługuje mu status osoby pokrzywdzonej. Jednak zdaniem Grzegorza Majchrzaka „zarejestrowanie Wałęsy w charakterze tajnego współpracownika jest faktem bezspornym”.
- W przypisie nie odnosimy się do kwestii realnej współpracy - podkreślił.
Bohater książki nie chciał jej skomentować. O umożliwienie rozmowy z nim autorzy poprosili jego współpracownika Piotra Gulczyńskiego.
- Książek, których się nie czytało, się nie komentuje - brzmi treść esemesa z telefonu Gulczyńskiego, który trafił do redakcji TVP Info.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE