Lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller nie umiał powściągnąć języka przed tegorocznym Świętem Niepodległości: Romana Dmowskiego nazwał faszystą i antysemitą, a żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych \"sojusznikami Hitlera, pogromcami Żydów i orędownikami III wojny światowej\".
Ci ostatni oburzyli się w dwójnasób, ponieważ to obraźliwe określenie padło w momencie, kiedy Sejm - przy głosach sprzeciwu tylko ze strony SLD i Ruchu Palikota - przyjął uchwałę, w której oddał cześć bojownikom NSZ w 70. rocznicę utworzenia ich ugrupowania zbrojnego.
„- To upokarzające, że w wolnej Polsce polityk wywodzący się z formacji, której zbrojne ramię mordowało i prześladowało walczących o wolność, ma czelność powtarzać obelgi, jakimi przed laty w trakcie przesłuchań obrzucali nas ubeccy oprawcy” - powiedział „Rzeczypospolitej” pułkownik Jan Podhorski, przewodniczący Rady Naczelnej Związku Żołnierzy NSZ.
Prezydencki doradca, profesor Tomasz Nałęcz, w rozmowie z „Rz" zauważył w wypowiedzi Millera echa porachunków sprzed kilkudziesięciu lat, gdy po II wojnie światowej żołnierze NSZ bezkompromisowo zwalczali funkcjonariuszy władzy ludowej. Uznał jednak, że „po tylu latach historycznego dystansu Miller mógłby zdobyć się na więcej obiektywizmu”.
Ostrzej ocenił tę sprawę poseł Krzysztof Kwiatkowski z Platformy Obywatelskiej.
„- Cytując Goethego, <nie ma nic gorszego niż aktywna głupota>. Jeszcze wiele zostało do zrobienia, by odkłamać historię i przywrócić należną cześć bohaterom” - powiedział dziennikarzowi „Rz” i dodał, że jako minister sprawiedliwości skierował do sądów w ubiegłym roku około tysiąca wniosków o uchylenie wyroków śmierci na żołnierzy niepodległościowego podziemia, wydanych w okresie stalinowskiego terroru.
Podobnie wyraził się na łamach tej samej gazety również poseł Andrzej Jaworski z Prawa i Sprawiedliwości, mówiąc:
„- Tylko ktoś, kto nie zna polskiej historii albo jest chory z nienawiści do tych, którym zawdzięczamy wolność, może pozwolić sobie na coś takiego”
Wytknął też, że w Polsce nie ma instrumentów prawnych, które doprowadziłyby do ukarania osób „rzucających słowną gnojowicą w patriotów”.
Zdaniem jego partyjnego kolegi posła Zbigniewa Girzyńskiego wpis Millera świadczy o niskim poziomie wiedzy szefa SLD.
„- Tylko ktoś, kto uczył się historii w szkołach marksizmu i leninizmu, może wypisywać takie głupoty. Ale wszyscy wiedzą, że Miller nie umie obsługiwać komputera, a konto prowadzi mu Dariusz Joński. Ten się już nieznajomością historii skompromitował” - powiedział polityk PiS, przywołując upublicznioną niewiedzę rzecznika SLD w sprawie dat wybuchu Powstania Warszawskiego i wprowadzenia stanu wojennego.
Nawet były premier, marszałek Sejmu i obecny poseł Sojuszu Józef Oleksy przyznał na łamach „Rz”, że „są sytuacje, w których Leszek Miller opowiada się za łagodzeniem sporu i unikaniem historyczno-politycznych rozliczeń; jeśli użył tak mocnych słów, to nie wiem, czy sam trochę nie przekroczył zasady, którą wyznaczał.
Autor tych skandalicznych słów nie zechciał ich skomentować dla „Rzeczypospolitej”, podobnie zachował się rzecznik Joński.
Leszek Miller potrafi zaskakiwać zarówno in plus (przejawiając koncyliacyjne skłonności), jak i in minus (stosując starą, pezetpeerowską frazeologię). W tym przypadku zachował się jak rasowy komunista, a nie jak rozsądny i umiarkowany socjaldemokrata, za jakiego bardzo chce uchodzić.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE