Szukając pomysłu na zaistnienie w społecznej świadomości, krakowska lewica postanowiła w tym roku świętować odzyskanie niepodległości 7, a nie 11 listopada, chcąc upamiętnić powstanie w tym dniu pierwszego polskiego rządu w 1918 roku, na czele którego stanął Ignacy Daszyński.
Łukasz Dąbrowiecki, jeden z autorów owego pomysłu, tłumaczył go tym, że gabinet Daszyńskiego objął swoim zasięgiem wszystkie ziemie polskie.
„- W swym manifeście wprowadził ośmiogodzinny dzień pracy, wolność słowa, a także równouprawnienie wszystkich obywateli, bez względu na narodowość, wyznanie czy płeć. Tę rocznicę obchodzono jako święto niepodległości przez całe międzywojnie, choć krzywili się na to endecy i konserwatyści, którym egalitarne państwo było nie w smak. Dlatego my sięgamy do tych źródeł państwa, z którymi dobrze się czujemy. Będziemy świętować w Krakowie - Daszyński był w końcu politykiem galicyjskim, krakowskim. Jego grób jest na cmentarzu” - powiedział dziennikarce „Gazety Wyborczej”, przypominając, iż dzień 11 listopada został ustalony jako święto państwowe dopiero w 1937 roku.
W komitecie obchodów 7 listopada znaleźli się przedstawiciele kilkunastu lewicowych środowisk, między innymi: Kuźnicy, Federacji Młodych Socjaldemokratów, Polskiej Partii Socjalistycznej, Centrum Daszyńskiego, Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Pomysł krakowskiej lewicy uważam za absurdalny, czemu dałem wyraz w rozmowie z „GW”. Nie mam nic przeciwko Daszyńskiemu i jego rządowi, ale 7 listopada wrył się w świadomość Polaków jako rocznica wybuchu rewolucji październikowej. Jestem więc przekonany, że większość rodaków uzna go właśnie za powrót do komunistycznej tradycji, co nie przysporzy raczej sympatii lewicowcom.
Również profesor Andrzej Romanowski, publicysta i redaktor naczelny Polskiego Słownika Biograficznego, ma mnóstwo zastrzeżeń.
„- 7 listopada to jedna z wielu dat ważnych dla polskiej niepodległości, ale nie najważniejsza. Przecież Rada Regencyjna utworzonego w 1916 roku Królestwa Polskiego zaczęła powoływać swoje rządy od 1917 roku. Dla niepodległości Polski 11 listopada był jednak najważniejszy. To również ważna data dla lewicy, bo powołany potem przez Piłsudskiego rząd Moraczewskiego był też socjalistyczny i nie mniej radykalny od rządu Daszyńskiego. I tu, i tam byli piłsudczycy. Na świętowanie rocznicy niepodległości 11 listopada zgodziły się w międzywojniu wszystkie stronnictwa polityczne. Wprowadzanie alternatywnych świąt niepodległości to dokładanie kolejnej cegiełki do rozbierania państwa polskiego z jego symbolami i tradycjami na kolejne partie, stronnictwa i orientacje ” - wyjaśnił na łamach „GW”.
Krakowska lewica nie chce jednak słuchać tych głosów. W mieście już pojawiły się biało-czerwonymi plakaty o treści: „7 listopada - rocznica utworzenia niepodległego państwa polskiego”.
„Uroczystości rozpoczną się w samo południe na cmentarzu Rakowickim pod pomnikiem Ignacego Daszyńskiego (w głównej alei). Po południu pod pomnikiem Czynu Rewolucyjnego w alei Daszyńskiego zostanie odczytany manifest Tymczasowego Rządu Ludowego, wystąpi też Krakowski Chór Rewolucyjny. A w stowarzyszeniu Kuźnica odbędzie się sesja historyczna <Lewica wobec niepodległości>” - czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
No cóż, podwawelskim środowisko lewicowym wypada chyba tylko zadedykować stare powiedzenie o niemożności zawrócenia Wisły kijem.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE