Nie jest dobrze, jeśli politycy mają zawyżone poczucie własnej wartości, a brakuje im poczucia humoru oraz idącej z nim w parze zdolności do samokrytycyzmu.
Najnowszym przykładem takiego ponuractwa wykazał się burmistrz Zakopanego Janusz Majcher; w zdecydowanie nazbyt poważny sposób zareagował bowiem na happening zorganizowany przez mieszkańcy Furmanowej, którzy przyprowadzili na obrady plenarne Rady Miasta… barana.
Od wielu lat walczą oni o powstanie drogi do ich osiedla, ponieważ aby dostać się do centrum zimowej stolicy Polski muszą jechać przez Ząb i Poronin, co powoduje, że zimą są często wręcz odcięci od świata.
"Jacek Kalata, który barana przyprowadził, stwierdził z mównicy, że jest to prezent dla burmistrza Zakopanego, bo może będzie on lepiej traktowany od mieszkańców Furmanowej. Dodał, że na drogę do osiedla czekają 60 lat" - opisał tę sytuację "Tygodnik Podhalański".
Część radnych była oburzona, a część rozbawiona tym happeningiem. Reagując na nietypowego gościa obrad przewodniczący Rady Jerzy Zacharko poddał wniosek o zmianę porządku obrad i dopuszczenie mieszkańców Furmanowej do głosu, ale nie uzyskał on większości. Po kilku minutach baran został wyprowadzony z urzędu.
Burmistrz Majcher stwierdził, że jako pierwszy rozpoczął projektowanie drogi, a tego typu wystąpienia określił, jako "robienie pośmiewiska z Zakopanego". Radny Jan Gąsienica Walczak stwierdził natomiast, że trudno się dziwić mieszkańcom, a takich "Furmanowych" jest w Zakopanem wiele.
Zamiast skomentować ten wybryk w lekkiej, dowcipnej formie oraz postarać się o rozładowanie napięcia, zakopiański włodarz wydał napuszone oświadczenie. Wyraził w nim "zdecydowany sprzeciw dla praktyk obrażania demokratycznie wybranych radnych i organizowania happeningów, które uwłaczają godności Rady Miasta Zakopane". Przypomniał też oczywistą prawdę, że "zarówno Rada Miasta, jak i Burmistrz są wybranymi przez mieszkańców Ich przedstawicielami i złym zwyczajem jest sprowadzanie przez jednego z mieszkańców debaty publicznej i prac Rady Miasta do wymiaru godnego pożałowania spektaklu".
Burmistrz pochwalił się, że jego zrozumienie dla oczekiwań mieszkańców Furmanowej "znajduje potwierdzenie w pracy", ponieważ decyzję o budowie drogi podjął osobiście kilka lat temu, podczas gdy żaden z jego poprzedników nie zrobił nic w tej sprawie. W końcu zachęcił "Pana, który przyprowadził barana na sesję Rady Miasta, aby skoncentrował swoją inicjatywę na rozmowach ze swoimi sąsiadami, którzy nie wyrażają zgody na budowę drogi w dolnym jej odcinku", a przewodniczącego Zacharko, "aby prowadząc obrady Rady Miasta nie doprowadzał do szkodzących powadze obrad wydarzeń".
Uważam, że burmistrz Janusz Majcher niepotrzebnie uderzył w aż tak górnolotne i patetyczne tony. Rozumiem, że happening z baranem mógł nie przypaść mu do gustu, ale jego reakcja była zdecydowanie przesadna i nieadekwatna. Wyobrażam sobie, jak śmieją się z niego teraz zakopiańczycy, a szczególnie mieszkańcy Furmanowej.
Wiecej luzu, panie burmistrzu!
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE