Skoro jest \"Deszczowa piosenka\", to dlaczego nie może być deszczowego podatku? - pomyśleli politycy Platformy Obywatelskiej, szukający wszędzie pieniędzy, aby uratować budżet państwa.
I nie jest to bynajmniej żart: w przygotowywanej przez parlamentarzystów PO nowelizacji ustawy "o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków" zapisano, że "podatek od deszczu" będzie pobierany od "powierzchni zanieczyszczonych o trwałej nawierzchni", czyli m.in. portów, lotnisk, terenów przemysłowych, handlowych, usługowych i składowych, baz transportowych oraz dróg, parkingów i dachów.
Deszcz jako forma zanieczyszczenia - to bardzo ciekawy i niezwykle nowatorski pomysł.
A oto jak uzasadnił go na łamach "Rzeczypospolitej" Adam Szejnfeld:
"Projekt nowelizacji stanowi realizację postulatów zgłaszanych przez gminy. Nie wprowadza żadnych nowych podatków ani opłat. Samorządowcy wielokrotnie zwracali uwagę, że obecnie obowiązujące przepisy są nieprecyzyjne w takim zakresie, w jakim wprowadzają opłaty za odprowadzanie wód opadowych, które trafiają do kanalizacji. Co prawda zasady te zostały sprecyzowane w rozporządzeniu ministra budownictwa w sprawie określenia taryf, wzoru wniosku o zatwierdzenie taryf oraz warunków rozliczania za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków. Zostało ono jednak wydane z przekroczeniem delegacji ustawowej, a w konsekwencji jest niekonstytucyjne."
Coś pięknego: najpierw zrzucenie odpowiedzialności za ten szokujący pomysł na samorządy gminne, a potem typowe "robienie z tata wariata", czyli próba uzasadnienia, że nowy podatek wcale nie jest podatkiem!
Owszem, opłatę za spływającą do kanalizacji ściekowej deszczówkę pobierają już od pewnego czasu niektóre gminy (np. Bielsko-Biała, Koszalin, Poznań), ale była to ich suwerenna decyzja. Teraz PO chciałaby ustawowo wprowadzić ją w całym kraju.
Jak łatwo się domyśleć, taki podatek płaciliby nie tylko właściciele prywatnych "powierzchni zanieczyszczonych o trwałej nawierzchni", ale także dysponujący nimi przedsiębiorcy, handlowcy i inne osoby korzystające z gminnej kanalizacji. Jego wysokość ma zależeć od powierzchni, a ustalać ją będzie gmina, mnożąc liczbę metrów kwadratowych utwardzonego gruntu i stawki opłaty wynikającej z taryfy. A skoro będą musieli go uiścić, z pewnością podniosą ceny swoich produktów i usług, przerzucając tym samym dodatkowe obciążenie finansowe na klientów.
"Podatek od deszczu może już teraz być - przynajmniej teoretycznie - pobierany również od wody kierowanej do kanalizacji z dachów budynków. Trudno jednak wyliczyć jego wysokość. Chyba że zostały zainstalowane urządzenia pomiarowe" - czytamy w "Rzeczypospolitej".
Wyobrażam sobie pasjonującą dyskusję, która rozgorzeje w Sejmie, kiedy ten projekt trafi pod jego obrady.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE