Na krakowskim osiedlu Kalinowym pojawiła się straż obywatelska.
Stanowi ją grupa mieszkańców, którzy pilnują porządku na terenie swojej spółdzielni, wyręczając, a często zastępując niezbyt rychliwą w wielu okolicznościach straż miejską.
Szczególnym polem ich aktywności jest osiedlowy parking, z którego przeganiają osoby nieuprawnione do zostawiania tam swoich pojazdów: interweniują sami lub wzywają straż miejską.
Z jednej strony podoba mi się taka obywatelska aktywność, z drugiej mam jednak obawy, czy samozwańcze patrole zawsze potrafią utrzymać nerwy na wodzy i nie przekraczać granic prawa podczas swoich akcji.
Psychologowie wiele razy zwracali już uwagę na łatwość, z jaką cichy i skromny człowiek przeistacza się w bezwzględnego funkcjonariusza, jeśli tylko dać mu trochę władzy oraz pozwolić działać na własną rękę.
Takie obywatelskie straże są od dawna popularne w wielu krajach Zachodu, a w USA każdy mieszkaniec danej dzielnicy czy małej miejscowości jest od najmłodszych lat nawykły do zwracania uwagi na nienormalne sytuacje w swoim otoczeniu i alarmowania policji, jeśli dzieje się coś niezwykłego (np. pojawia się nieznana osoba o dziwnym ubiorze czy zachowaniu).
Można oczywiście powiedzieć, że ta forma aktywności jest znakomitym dowodem na słabość państwa bądź samorządu, które nie umieją zapewnić obywatelom standardowego poziomu bezpieczeństwa, ale ja widzę w niej raczej tak dzisiaj rzadko spotykaną gotowość do służenia wspólnej sprawie, nawet jeśli związana jest ona z interesem zaangażowanych w nią osób. Ważne jest tylko, aby zaczynać interwencje od rozmowy, a nie od rękoczynów.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE