Pojawiła się nadzieja, że warszawski pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, powszechnie znany jako \"Czterej śpiący\" nie zostanie zbyt szybko zrekonstruowany, a może w ogóle nie wróci tam, gdzie straszył przez ponad pół wieku - poinformował \"Nasz Dziennik\".
Ten relikt sowieckiego panowania w Polsce został kilka miesięcy temu rozebrany w związku z budową drugiej linii metra i poddany renowacji. Mimo licznych protestów środowisk patriotycznych z całej Polski, prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz zadeklarowała, że będzie on na nowo postawiony w pobliżu dawnego miejsca, czyli w północnej części placu Wileńskiego.
Zaprotestowali także przedstawiciele wspólnot mieszkaniowych znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie tego monumentu, ale nie uznał ich ona za stronę w sporze o jego lokalizację.
Innego zdania jest jednak wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, który uchylił tę decyzję.
„- Postępowanie administracyjne będzie się toczyło od początku, a budowa została wstrzymana. Podjęto decyzję, nie biorąc w ogóle pod uwagę naszego zdania w tej sprawie. O tym, że tutaj planuje się tę lokalizację, dowiedzieliśmy się, gdy zaczęto stawiać fundamenty pod oknami” - powiedziała redakcji „ND” Janina Łukasiewicz z zarządu wspólnoty mieszkaniowej Targowa 81.
W opinii Krzysztofa Jopa, prawnika występującego w imieniu tej wspólnoty, postanowienie wojewody nie jest motywowane zmianą intencji, ale jedynie błędami proceduralnymi, jakie władze stolicy mogły popełnić przy wydawaniu decyzji.
„- Organ pierwszej instancji nie przeprowadził należycie postępowania dowodowego. Dlatego sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania. Kwestia merytoryczna w ogóle nie była brana pod uwagę” - wyjaśnił Jop, dodając że powrót „Czterech śpiących” na plac Wileński został tylko odroczony o kilka miesięcy.
Decyzja prezydent Warszawy o ponownym zainstalowaniu i renowacji za blisko 2 miliony złotych okupacyjnego pomnika wywołuje oburzenie wielu mieszkańców innych dzielnic.
„Już rok temu oprotestowali jego ponowną instalację. W ocenie prezydent, pomnik sowieckich okupantów chroni polsko-rosyjska umowa o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji z 1994 roku. Jednak jak wskazują eksperci, formalnie reguluje ona jedynie współpracę Polski i Rosji w ustalaniu, rejestracji, urządzaniu, zachowaniu i należytym utrzymaniu miejsc pamięci i spoczynku - polskich w Federacji Rosyjskiej i rosyjskich w Rzeczypospolitej Polskiej - żołnierzy i osób cywilnych poległych, pomordowanych i zamęczonych w wyniku wojen i represji, zwanych w regulacji miejscami pamięci i spoczynku. Przy czym strona rosyjska traktuje zapisy porozumienia bardzo szeroko, uznając, jakoby takimi miejscami były także pomniki wdzięczności armii sowieckie” - czytamy w „ND”.
Głos zabrał w tej sprawie także Adam Siwek, naczelnik Wydziału Krajowego Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa:
„- Strona rosyjska uważa, że ten pomnik jest chroniony tą umową. Jednak jest pytanie, do czego nas ta umowa zobowiązuje. Czy tylko do informowania o jakichś planach i zamierzeniach, czy też uzyskiwania zgody drugiej strony? My uważamy, że jest to tylko zobowiązanie do informowania” - wyjaśnił na łamach dziennika
Podobnie o statusie „Czterech śpiących” wypowiedział się profesor Jan Żaryn, zdaniem którego intencją ówczesnego sekretarza ROPWiM Andrzeja Przewoźnika (zginął w katastrofie smoleńskiej) nie była ochrona tego rodzaju pomników, ale jedynie miejsc pochówku.
„- Chodziło o wzajemność w poszanowaniu norm cywilizacji zachodniej związanej z poszanowaniem, dbaniem i honorowaniem cmentarzy. W tym miejsc tajnego pochówku, które wtedy dopiero odkrywaliśmy na terenie Rosji” - powiedział.
Zdaniem Siwka można przenieść ten pomnik np. na warszawski cmentarz-mauzoleum żołnierzy sowieckich. Władze miasta na razie wstrzymują się z decyzją o ponownej jego instalacji na pl. Wileńskim i podobno analizują jakiś scenariusz alternatywny, prawdopodobnie na skutek zmasowanej krytyki pomysłu ponownego ustawienia go.
„Jednocześnie swoją działalność kontynuuje komitet <NIE dla czterech śpiących>, prowadząc zbiórkę podpisów pod projektem uchwały, która domaga się usunięcia obelisku z placu Wileńskiego. Jego członkowie chcą zebrać 15 tys. podpisów zameldowanych mieszkańców Warszawy” - czytamy w „Naszym Dzienniku”.
Może uda się więc jednak wspólnymi siłami nie dopuścić do haniebnego dla niepodległego państwa ponownego zainstalowania w jego stolicy sławiącego okupanta pomnika?
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE