Nie udała się opisywana tu przeze mnie w maju próba wzbogacenia budżetu gminy miasta Krakowa poprzez sprzedaż należących do niej akcji miejskiego klubu sportowego Cracovia.
Skarbnik podwawelskiego grodu liczył na pokaźny dopływ gotówki w kwocie około 30 milionów złotych, które pomogłoby częściowo załatać ogromną dziurę w zarządzanej przez niego kasie. Akcja zakończyła się jednak totalną klapą: z 73570 wystawionych na sprzedaż po 400 zł akcji sprzedano zaledwie 112 za 52 412 zł. Zainteresowanie wykazało jedynie 35 osób.
Zapytany o ocenę tej sytuacji przez dziennikarza Radia Kraków-Małopolska prezydent miasta profesor Jacek Majchrowski odpowiedział:
- Szczerze? Liczyłem na to, że kibice poczują się bardziej związani ze swoim klubem. Łatwo jest każdemu z trybuny krzyczeć co sądzi o trenerze czy prezesie Cracovii, natomiast jak się daje możliwość realnego wpływu, to z tego nie korzystają. Tym bardziej, że tam jest cała grupa wiernych kibiców, ja nie mówię o takich kibolskich fragmentach ale o kibicach, którzy dysponują pieniędzmi i którzy mogliby też kupić trochę akcji i poczuć większą więź z klubem.
Może wpływ na to miał spadek „Pasów” z ekstraklasy i świadomość kibiców, że faktyczny właściciel klubu i zarazem firmy Comarch profesor Janusz Filipiak jest człowiekiem bardzo majętnym?
„- Większość akcji Cracovii należy do Comarchu, co oznacza, że nawet gdyby całość udziałów należących do miasta kupił jeden inwestor, i tak nie mógłby decydować o losach klubu” - powiedział „Polsce-Gazecie Krakowskiej” Jan Okoński, pełnomocnik prezydenta Krakowa do spraw przedsiębiorczości i zagorzały kibic „Pasów”.
Krytycznie o emisji akcji wyraził się również na łamach tej gazety Aleksander Kobyliński-„Makino”, lider kapeli Andrusy, fan drużyny z ulicy Kałuży, często wykonujący jej hymn.
„- Ani ja, ani moi znajomi nie kupiliśmy akcji. Nie są do niczego potrzebne kibicom.”
Marta Witkowicz, dyrektorka Wydziału Skarbu Urzędu Miasta Krakowa poinformowała, że rozważana jest kolejna emisja akcji.
„- Tak niska sprzedaż akcji Cracovii to fatalna informacja, zważywszy na stan budżetu miasta. Urząd powinien jak najszybciej ponowić sprzedaż udziałów” - poparł ją w rozmowie z dziennikarzem „P-GK” Grzegorz Stawowy, szef klubu Platformy Obywatelskiej w Radzie Miasta, jeden z wielu wiernych kibiców „Pasów”, który również nie kupił akcji.
„Miastu nie udało się wzbogacić na sprzedaży akcji Cracovii, za to w ostatnich latach na budowę dwóch piłkarskich stadionów wydało 700 mln zł. Na nich też zarabia niewiele: za dzierżawę obiektu przy ul. Kałuży Cracovia płaci ok. 1 mln zł rocznie. Wisła ma płacić 2 mln zł (chyba że część pomieszczeń na stadionie pomieści biura dla urzędników, wtedy kwota spadnie). Trwają poszukiwania sponsora tytularnego dla Wisły. Cena z wyjściowych 30 mln zł rocznie spadła do ok. 15 mln zł, jednak chętnych brak” - czytamy w gazecie.
Jarosław Janusz, makler Noble Securities powiedział „Polsce-Gazecie Krakowskiej”:
„- Miasto nie powinno być właścicielem tak dużego pakietu akcji klubu sportowego. Powinno sobie zostawić około 5 proc. akcji, a resztę mogą wykupić kibice. Miastu wystarczy, że jest właścicielem stadionu Cracovii i zapisało sobie w statucie klubu, że ma wpływ na to, jak zostanie zagospodarowany teren przy al. 3 Maja. Nabywcy akcji zarobią na nich, jeśli właściciel klubu zdecyduje się na wprowadzenie go na giełdę papierów wartościowych. Zyski dla akcjonariuszy są realne, gdy wyniki sportowe, a co za tym idzie, finansowe, są dobre. Jeżeli ktoś teraz kupił akcje, ma ograniczone prawo ich zbywania, bo musi pytać zarząd spółki, czy może to zrobić. Ktoś musi bardzo kochać Cracovię, aby wyłożyć pieniądze na akcje i nie mieć prawie nic do powiedzenia. Nie spodziewam się jednak, że obecnie klub się zdecyduje na wejście na giełdę. Akcje wprowadza się do sprzedaży, gdy jest dobra koniunktura.”
No cóż, biednemu zawsze wiatr w oczy. Tym razem dotyczy to tak klubu jak miasta.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE