Popiersie zamordowanej przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa sanitariuszki 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej majora Zygmunta Szendzielarza-„Łupaszki” Danuty Siedzikównej-„Inki” dłuta salezjanina, księdza Leszka Kruczka zostało odsłonięte w alei Wielkich Polaków krakowskiego parku im. doktora Henryka Jordana.
- Obok popiersi wybitnych oficerów AK i Wojska Polskiego: generałów Andersa, Okulickiego, Fieldorfa-„Nila” i rotmistrza Pileckiego oraz wielkich Polaków, jak Zbigniew Herbert, będzie też popiersie skromnej sanitariuszki, ale ona reprezentuje całą rzesze sanitariuszek i łączniczek AK. „Inka” będzie w tym Parku jak w rodzinie. Nie była ona przypadkową ofiarą UB. Z punktu widzenia sowieckich interesów w Polsce była winna, bo przeciwstawiała się wizji Polski jako dominium sowieckiego i przeciwstawiała się tzw. nowej rzeczywistości - powiedział podczas uroczystości Piotr Szubarczyk z Gdańskiego Oddziału Instytutu Pamieci Narodowej (cytat za depeszą Polskiej Agencji Prasowej).
Popiersie odsłonili wuj „Inki” - żołnierz AK Brunon Tymiński, córka zmarłego w katastrofie smoleńskiej generała broni Włodzimierza Potasińskiego - Aleksandra oraz przedstawiciel dowódcy 2 Korpusu Zmechanizowanego - pułkownik Marek Szczudliński.
Podczas uroczystości ulubioną piosenkę bohaterskiej dziewczyny „Wymarsz uderzenia” zaśpiewała Aleksandra Fedaczyńska.
W rozmowie z portalem Niezależna pytany o atmosferę uroczystości Szubarczyk nie ukrywał zadowolenia:
- Jestem szczęśliwy. Zajmuję się „Inką” od 11 lat i wiem, na czym polega edukacja historyczna. Jeśli się czegoś nie powtórzy wiele razy, to tego nie ma. Udało się. Historia „Inki” to historia tamtego tragicznego pokolenia. Historia kobiet tamtego pokolenia. Kiedy mówię o niej do młodzieży przypominam im wiersz Norwida „Przeszłość”. Dość łatwo go zapamiętać: „Przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej”.
16-letnia Siedzikówna złożyła przysięgę w AK. Aresztowana przez NKWD w Białymstoku w maju 1945 roku uciekła z transportu i podjęła służbę sanitariuszki w szwadronie podporucznika Zdzisławem Badochy-„Żelaznego” w 5. Wileńskiej Brygadzie. Aresztowana w lipcu 1946 roku przez Urząd Bezpieczeństwa została oskarżona o udziału w związku zbrojnym, mającym na celu obalenie siłą władzy ludowej oraz mordowanie milicjantów i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Już 3 sierpnia Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał na nią wyrok śmierci.
„W przesłanym siostrom grypsie z więzienia Siedzikówna napisała: <Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba>. Zdanie to - według badaczy - należy tłumaczyć nie tylko przebiegiem śledztwa, lecz także odmową podpisania prośby o ułaskawienie. Prośbę taką do ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta skierował za nią jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski” - czytamy w depeszy PAP.
28 sierpnia 1946 roku, na 6 dni przed jej 18. urodzinami, wyrok został wykonany. Zginęła od strzału w głowę, oddanego z pistoletu przez dowódcę plutonu egzekucyjnego KBW, ponieważ 10 jego członków celowo spudłowało z kilku kroków. Miejsce pochówku „Inki” pozostało do dzisiaj nieznane.
W latach 90. wyrok został unieważniony jako akt represji i zbrodnia komunistyczna.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE