Skazany nieprawomocnym wyrokiem przez sąd na rok i trzy miesiące ograniczenia wolności w postaci konieczności wykonywania prac społecznych za obrazę Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego i sfałszowanie legitymacji studenckiej twórca portalu internetowego Antykomor.pl Robert Frycz napisał na swoim profilu na Facebooku, że nie będzie się zwracał o prawo łaski do głowy państwa:
- Jeśli zajdzie taka potrzeba, to poinformuję Kancelarię Prezydenta, że nie życzę sobie jego łaski. Jeszcze tego brakowało, żeby mnie ułaskawiał ten, co z Jaruzelskim trzyma i kto nie potrafi napisać kilku zdań w moim pięknym, ojczystym języku nie popełniając jakiegoś karygodnego błędu. Nie chce od Komorowskiego niczego, a już na pewno nie chce mu czegokolwiek zawdzięczać
Kancelaria Prezydenta RP nie wypowiedziała się jeszcze co do tego, czy głowa państwa zdecyduje się ułaskawić Frycza w przypadku, gdyby decyzja sądu została utrzymana w drugiej instancji. Sugeruje to wielu polityków, dziennikarzy i publicystów, nie tylko związanych z obozem rządzącym.
Prawnicy twórcy Antykomora zapowiedzieli już złożenie odwołania od wyroku, a sam Frycz poinformował portal wPolityce, że jeżeli sąd dalej będzie go uznawał za winnego, to nie wyklucza wniosku o kasację, a w ostateczności „pójścia dalej - do Strasburga, gdzie ta sprawa najpewniej się skończy”, bo wątpi w wyrok uniewinniający w Polsce.
Zapytany przez ten sam portal o dalsze losy Antykomora, odpowiedział:
- Serwer jest teraz w Stanach Zjednoczonych. Poza tym w najbliższym czasie domena zostanie przerejestrowana na obywatela USA, a w związku z tym polskie służby nie będą miały żadnych podstaw do ścigania mnie, bo nigdzie nie będę widniał oficjalnie jako człowiek związany z tym portalem. Muszę podejmować takie kroki, aby odciągnąć ode mnie służby, które na dziwne widzimisię prokuratury czy kogoś innego - bo nie wiem, kto tę akcję rozpoczął - ścigają internautów.
Odniósł się także do pytania redakcji wPolityce, czy można w jakiś sposób porównać jego dowcipy z przemysłem pogardy, jaki stosowano wobec Lecha Kaczyńskiego, ponieważ część komentatorów podobnie traktuje jego działalność, tyle że z drugiej strony barykady:
- Najpierw wypadałoby spojrzeć, jakie były tworzone materiały za rządów PiS i prezydenta Kaczyńskiego. Warto też porównać społeczne nastawienie do tego typu rzeczy. Kiedyś była to po prostu moda na „jeżdżenie po Kaczyńskim”. W dobrym tonie było powiedzieć głupi żart o Kaczyńskim czy wulgarnie na jego temat się wypowiedzieć. W Internecie były setki filmików, na których ludzie niejednokrotnie w sposób bardzo wulgarny szydzili z prezydenta. Do dzisiaj można obejrzeć stronę spieprzajdziadu.com, na Facebooku znaleźć grupę „Jarku, wyp…”, gdzie zamieszczane są żarty zarówno ze zmarłego prezydenta, jak i jego rodziny. Na blogu Antykomor.pl nie ma treści, które można zestawić z tym, co tam się działo i dzieje dalej. Używanie wulgaryzmów jest po tamtej stronie na porządku dziennym. Nigdy nie publikowałem zdjęć z wulgarnymi i prostackimi podpisami, a to była i jest norma w działaniu przeciwników prezydenta Kaczyńskiego. Nie ma czego porównywać, to zupełnie inny poziom satyry. Za czasów prezydentury Kaczyńskiego istniał zalew szamba, w którym się kąpali wszyscy, łącznie z mainstreamowymi mediami, które podżegały ludzi do takich zachowań. Jakoś wtedy nikt czegoś takiego nie uważał za niestosowne. Gdy zmieniła się władza, nagle okazuje się, że z prezydenta nie wolno sobie robić żartów. Rozumiem, że każdy ma prawo do swojego zdania, ale warto czasem zastanowić się i nie powielać jedynie tego, co się przeczyta w jedynie słusznych mediach.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE