Niepokojące dane z kontroli krakowskich restauracji, kawiarni i innych punktów gastronomicznych przekazał lokalnym mediom miejscowy sanepid. Generalnie jest w nich brudno, nieświeże jedzenie przechowuje się w niedomytych lodówkach, a wielu pracowników nie ma odpowiednich badań lekarskich.
Na 260 punktów zbiorowego żywienia skontrolowanych od czerwca tylko 15 spełniło normy sanitarne. W pozostałych stwierdzono - jak poinformowała Kronika Telewizji Kraków - brudne posadzki, blaty i lodówki, potrawy bez oznaczonej daty przydatności oraz kucharzy palących papierosy podczas gotowania. Niektórzy członkowie personelu nie mieli nie tylko aktualnych badań lekarskich, ale także umów o pracę lub wykonywali inne niż zapisane w nich czynności.
Prowadzenie porządnej restauracji w dobrym miejscu Krakowa kosztuje nawet 100 tysięcy złotych miesięcznie, właściciele starają się więc oszczędzać dosłownie na wszystkim, co może mieć tragiczny skutek dla konsumentów.
W odwiedzanym przez ponad 8 milinów rocznie podwawelskim grodzie jest 2300 lokali gastronomicznych (ponad 200 w centrum). I wcale nie sprawdza się powszechne przekonanie, że najłatwiej można się zatruć w ulicznej budce z kebabem, wizyta w renomowanej restauracji gwarantuje zaś rozkosz dla podniebienia połączoną z bezpieczeństwem dla żołądka.
Kulinarni krytycy dają jedną radę, która na ogół skutkuje pożądanymi rezultatami: jadać w takich miejscach, w których jest dużo miejscowych klientów, bo oznacza to, że produkty nie czekają tam zbyt długo na klientów i są raczej świeże. Tyle że w szczycie turystycznego sezonu trudno znaleźć w Krakowie lokale (zwłaszcza na starym mieście) zapełnione przez mieszkańców dawnej stolicy Rzeczypospolitej, szczególnie iż nie należą oni do rozrzutnych bywalców renomowanych restauracji i kawiarni.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE