Krakowscy urzędnicy nie zgodzili się na występy kataryniarki na Rynku Głównym, proponując jej w zamian plac Szczepański.
Katarynka to bardzo już rzadko używane dzisiaj urządzenie muzyczne. Wydobywane z niej charakterystyczne dźwięki znakomicie komponują się właśnie z zabytkowymi centrami miast. Pamiętam, jak urzekły one śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, kiedy podczas swojej pierwszej po ewakuacji przez Amerykanów wizyty w Polsce spacerował w maju 1998 roku po rynku warszawskiej Starówki.
Z podobną katarynką pojawiła się w centrum Krakowa Karolina Dudzic. Urządzenie (zwane także instrumentem) pomógł jej zbudować Piotr Bot, który od kilkunastu lat odtwarza w Warszawie polską tradycję grania na katarynce.
„- W Polsce jest zaledwie 7 kataryniarzy. Wszyscy się znają i utrzymują ze sobą kontakt. Jestem jedyną kobietą w tym gronie” - powiedziała Dudzic „Dziennikowi Polskiemu”.
Ponieważ od października rozpoczyna studia na Akademii Górniczo-Hutniczej, postanowiła umilić czas krakowianom i turystom, a także trochę podreperować swój skromny budżet.
Chcąc działać w pełni legalnie, zwróciła się do Urzędu Miasta Krakowa o wydanie pozwolenia na uliczne występy.
„- Mam ogromny żal o to, jak mnie potraktowano. Od jednej z urzędniczek usłyszałam, że jestem pozbawiona wartości artystycznych i występować nie mogę. Nie dopuszczono mnie nawet do komisji weryfikacyjnej, przed którą inni mieli szansę zagrać” - pożaliła się na łamach „DP”.
Ostatecznie zgodę otrzymała, ale jako miejsce występów wskazano jej nie zawnioskowany Rynek Główny, lecz pobliski wprawdzie, ale nie leżący na Drodze Królewskiej, czyli ubogi w turystów plac Szczepański.
O to, czy magistrat powinien pozwolić, by katarynka grała na Rynku, autor artykułu w „DP” zapytał przewodniczącego Komisji Kultury, Promocji i Ochrony Zabytków Rady Miasta Krakowa.
„ - Park Kulturowy stworzono, by uporządkować centrum. Jeśli znalazło się w nim miejsce dla tancerzy break dance czy mimów, to jedna katarynka nikomu by nie wyrządziła krzywdy. To, czy jej działalność artystyczna jest mile widziana, zweryfikowaliby mieszkańcy i turyści” – odpowiedział Jerzy Fedorowicz jr.
Innego zdania jest Filip Szatanik, wicedyrektor Wydziału Informacji, Turystyki i Promocji UMK, który tłumaczy, że miasto może nie wydać zgody na występ na Rynku Głównym, gdy artystów jest zbyt wielu. Podniósł też jeszcze jedną kwestię:
„- Pani Dudzic odtwarza jedynie muzykę, a nie jest jej autorką.”
Ostatecznie kataryniarka podpisała umowę na udostępnienie terenu na pl. Szczepańskim. Będzie tam grać do 30 września, kiedy to kończy się jej umowa na zajmowanie 1 metra kwadratowego powierzchni.
Przepisy przepisami, a mnie jest żal, że przechodząc codziennie przez Rynek Główny nie usłyszę miłych dla ucha dźwięków starych melodii, wydobywanych ze staromodnego urządzenia na korbkę.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE