Każde wystąpienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w dniu Święta Wojska Polskiego (nb. nie rozumiem, dlaczego przywracając je w 1992 roku zrezygnowano z oryginalnej, przedwojennej nazwy: Święto Żołnierza) jest słuchane i analizowane z należytą uwagą przez polityków oraz specjalistów od spraw obronnych, a także przez żołnierzy od szeregowego do generała. Dotyczy to zarówno przemówienia podczas centralnej uroczystości przed Grobem Nieznanego Żołnierza, jak i wywiadów dla mediów, a nawet nieoficjalnych wypowiedzi.
Prezydent Komorowski przyzwyczaił nas już do licznych gaf oraz niekonwencjonalnych sformułowań, z niepokojem czekałem więc na to, co powie 15 Sierpnia br. Ledwie dzień się rozpoczął, dał on już pierwszy pokaz swego stylu w porannych „Sygnałach Dnia” w I Programie Polskiego Radia. Słusznie zwracając uwagę na potrzebę zmiany struktury dowództwa polskiej armii, która jest z roku na rok mniejsza, prezydent powiedział: „zmniejszała się ilość Indian, a została w dużej ilości liczba wodzów; trzeba te proporcje poprawić - musi być więcej wojowników a mniej wodzów w polskim plemieniu”.
Nie neguję słuszności poglądu najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych w tej materii (chociaż drastyczne obniżanie stanu liczbowego Wojska Polskiego uważam za jeden z największych błędów obecnej władzy), podzielam także jego opinię o tym, że mamy „za dużo nadmiernie rozbudowanych, nadmiernie kosztownych dowództw”, ale nie podoba mi się taka frazeologia w świąteczny dzień, kiedy każdy żołnierz, oficer i generał, a także każdy pragnący odczuwać uzasadniona dumę z armii swego państwa obywatel RP oczekuje od prezydenta poważnych, a nawet wzniosłych słów.
Owszem, 15 Sierpnia stwarza również znakomitą okazję do podjęcia odpowiedzialnej dyskusji o przyszłości naszego wojska, ale nie pasują do niego przytoczone wyżej słowa. Nie sądzę, aby obrazili się za nie Indianie, podobnie jak nie okazał urazy, a jedynie zdumienie, prezydent USA Barack Obama, słysząc od Komorowskiego w Białym Domu opowiastkę o polowaniu i bigosie, ale wolałbym, żeby pierwszy obywatel Rzeczypospolitej umiał poskromić swą rubaszność i swoiste poczucie humoru w sytuacjach, w których są one w oczywisty sposób nieadekwatne.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE