Mamy w Polsce wyjątkowo dużą liczbę polityków, którzy zdecydowanie przeceniają własne znaczenie. Sądzą, że cały świat kręci się wokół nich i każde poważniejsze wydarzenie na rodzimej scenie publicznej ma ścisły związek z nimi. Zakochani z wzajemnością w sobie, w szczególności wyczuleni są na wszelką, nawet najdrobniejszą – choćby i życzliwą im – krytykę, co wyzwala w nich naiwną podatność na nadmierne uleganie spiskowej teorii dziejów.
Właśnie samokrytycyzmu i umiejętności zobiektywizowania własnego wizerunku brakuje mi w postępowaniu wielu polskich polityków, szczególnie tych, którzy nie mogą przyzwyczaić się do myśli, że nie odgrywają już pierwszoplanowej roli. Zamiast mozolnie i rzetelnie pracować nad powrotem do politycznej ekstraklasy, wolą obarczać wszystkich innych za swoje niepowodzenia, próbując udowodnić, że wszędzie czyhają na nich zawzięci wrogowie, rzucający im kłody pod nogi. Popadają w różne obsesję: podsłuchów, spisków, skomplikowanych gier personalnych z wykorzystaniem - przez wrogie im siły - sprzedajnych dziennikarzy. Wszystkim tym upadłym gwiazdom zalecałbym nieco więcej wewnętrznego spokoju i dużo trzeźwości w ocenie aktualnej sytuacji politycznej. Niech spuszczą z trochę nazbyt wysokiego tonu i nie nadymają się ponad miarę, od wielkości do śmieszności prowadzi bowiem – wbrew pozorom - bardzo krótka droga.
Jerzy Bukowski
"Magazyn Centrum"
KATALOG FIRM W INTERNECIE