Był i nadal pozostaje jedną z największych nadziei polskich skoków narciarskich, ale okazało się, że ma poważne problemy z oczami.
Klimek Murańka - bo o nim mowa - nie jest już od dawna drobnym chłopczykiem, który mając 10 lat skoczył na zakopiańskiej Wielkiej Krokwi 135 metrów, a trzy lata później zadebiutował tamże w Pucharze Świata jako najmłodszy zawodnik w historii tej imprezy. W tym samym czasie zdobył pierwsze medale w seniorskich mistrzostwach Polski.
Z biegiem czasu o Murańce słyszało się coraz mniej i dopiero teraz Andrzej Stanowski ujawnił w „Dzienniku Polskim” przyczyny tego wyciszenia. Są nimi poważne problemu zdrowotne, które spowodowały m.in. dotkliwy upadek na austriackiej skoczni Stams kilka tygodni temu.
„- Po wyjściu z progu fiknął salto, spadł na plecy, dobrze że się nie połamał. Kiedy zacząłem go wypytywać przyznał, że ma kłopoty ze wzrokiem, że nie widzi nawet trenera Roberta Matei machającego chorągiewka na progu. To był sygnał ostrzegawczy. Pojechaliśmy do kliniki okulistycznej w Krakowie. Lekarze stwierdzili poważną wadę wzroku, mówili o uszkodzeniu rogówki. Klimek jest już po pierwszym zabiegu laserowym, czekają go jeszcze dalsze, ale lekarze mówią, ze wszystko będzie dobrze i syn będzie mógł skakać. Teraz musi jednak na parę tygodni zapomnieć o skakaniu. Pozostały mu tylko spacery po górach” - powiedział Stanowskiemu ojciec kończącego za miesiąc 18 lat Murańki.
Młody skoczek chyba popełnił błąd, ukrywając tak długo wadę wzroku. A może nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji? Ciekawe, jak przechodził w takim razie okresowe badania lekarskie, skoro ostrość widzenia wynosiła u niego zaledwie 10 procent.
„- Na tablicy widział tylko górny szereg liter. To cud, że nie zrobił sobie krzywdy na skoczni. Przeszedł już jeden zabieg. Teraz czekamy na zamówione w USA soczewki. (...) W przyszłości czeka go jednak jeszcze jeden, dwa zabiegi. Groziła mu perforacja rogówki, a to w konsekwencji musiałoby doprowadzić do jej przeszczepu. Klimek powinien w przyszłości dobrze widzieć, choć do wojska by go nie przyjęli” - taką opinię wygłosił na łamach krakowskiej gazety Piotr Voigt, konsultant w prywatnej klinice okulistycznej, do której trafił Murańka.
On również nie może się nadziwić, jak to możliwe, że ani trener, ani lekarze nie dostrzegli tak poważnej wady wzroku u młodego zawodnika lub też wydali mu zgodę na skakanie wiedząc o niej.
Jerzy Bukowski
Korespondencja z Krakowa
dla Portalu www.Poland.us
KATALOG FIRM W INTERNECIE