Każdego miesiąca Narodowy Fundusz Zdrowia systematycznie ściąga z kont, z poborów, rent czy emerytur spore pieniądze na to, abyśmy mogli bezpłatnie (!) się leczyć. Większości z nas uzbierała się w ciągu minionych lat spora kwota, niejednemu starczyłoby na leczenie w najlepszych szwajcarskich lecznicach. Natomiast jak teraz przyjdzie do czego, chodzimy od lekarza do lekarza, prosząc o pomoc. Której zazwyczaj z marszu nie otrzymujemy. Przyjdź pan za dwa, trzy miesiące, może lekarz pana przyjmie...
Polacy mają zapewne jedną z najgorszych służb zdrowia na świecie. Niby była Kasa Chorych, niby jest Narodowy Fundusz Zdrowia, ale próbuj się, bezpieniężny człowiecze, leczyć na tak zwaną ubezpieczalnię. Wędrówka od lekarza do lekarza, od przychodni do przychodni, od szpitala do szpitala. Zwykle bezduszność już na dzień dobry, rozgorączkowane rejestratorki, rozeźleni lekarze, obnoszące się pielęgniarki. Tak, jakby każde z nich robiło łaskę, że w ogóle z pacjentem rozmawiają. Religa, dobry i odpowiedzialny kardiochirurg, dziś minister, nomen omen, zdrowia, podobnie jak jego wszyscy poprzednicy, nie może sobie poradzić z leczeniem ludzi. Zadłużone szpitale nie przyjmują pacjentów, bo albo komornik zajął tomograf, albo nie ma pieniędzy na lekarstwa. Szpitale upadają, bo są bez grosza. Dyrektorzy funduszu tną jak mogą, pacjenci leżą w szpitalach na korytarzach, w poradniach czarno od ludzi. Wytworzyła się paranoiczna sytuacja, uwiarygadniana oficjalnie, jakoby szpital miał zarabiać na swoją działalność, a skoro jest deficytowy, to trzeba go zamknąć. Nam natomiast, ludziom jakby normalnym, wydawało się, że szpitale są od leczenia, lekarze od przynoszenia pacjentom ulgi, a pielęgniarki od robienia zastrzyków. Od zarabiania są natomiast przekupki na straganach z marchewką.
Lekarze, jako środowisko, są jednym z najbardziej korupcjogennych zawodów. Bez łapówki, bez prezentu, bez koperty dziś ani rusz. I śmieszy szef związkowych lekarzy, Radziwiłł, który mówi do kamery, jak to lekarze marnie zarabiają. Owszem są i tacy w Polsce, jest trochę lekarzy absolutnie uczciwych, dla których przysięga Hipokratesa coś znaczy. Obawiam się jednak, że jest ich bardzo, bardzo niewielu. Bo jako grupa zawodowa, lekarze są bardzo wysoko notowani finansowo. Polak jest ogromnie rozgoryczony tym, że całe swoje zawodowe życie składa na swoją emeryturę i jakby na osobisty fundusz zdrowia (obowiązkowa składka na ubezpieczenie zdrowotne), ale kiedy zachoruje, to okazuje się że jego fundusz zdrowotny nie istnieje.
Nigdzie na świecie nie ma ochrony zdrowia totalnej. Wszędzie są jakieś niedomogi, zastrzeżenia, wszędzie potrzebne są pieniądze. W Polsce szuka się ich w szpitalach, bo decydenci każą lecznicom zarabiać, szuka się pieniędzy w pacjentach, w fundacjach, donacjach. A życie toczy się dalej. Z tym, że ono nie zawsze jest zdrowe.
(ri)
"Magazyn Centrum"
KATALOG FIRM W INTERNECIE