Tego się nie spodziewałem. Coraz więcej znanych – także z działalności opozycyjnej w czasach PRL – polskich dziennikarzy odmawia poddania się obowiązkowi lustracji, nałożonemu na nich przez nową ustawę, wchodzącą w życie już 15 marca br.
Zły przykład dała Ewa Milewicz z „Gazety Wyborczej”, pisząc w swoim blogu: „nie widzę powodu, by jakiejś instytucji państwowej odpowiadać na pytania, co robiłam w PRL”.
W jej ślad poszli redakcyjni koledzy z „GW”: Wojciech Czuchnowski i Wojciech Mazowiecki a także Mariusz Ziomecki z „Przekroju”. Wahaja się publicyści „Polityki” Janina Paradowska i Jacek Żakowski oraz Bartosz Węglarczyk, amerykański korespondent „Gazety Wyborczej”.
Lista dziennikarzy, gotowych łamać prawo i w dodatku publicznie się tym szczycić rośnie, aczkolwiek wielu przedstawicieli tytułów programowo popierających ideę dekomunizacji i dezubekizacji Polski ma w tej sprawie całkiem inne zdanie. Podkreślają oni nie tylko ustawowy obowiązek, spoczywający na każdym objętym nim obywatelu Rzeczypospolitej, ale także potrzebę szczególnie skrupulatnego przestrzegania prawa właśnie przez to środowisko, które tropi polityków, biznesmenów oraz inne grupy zawodowe nader często przekraczające je. Ich zdaniem „czwarta władza” musi być przejrzysta w każdym aspekcie swego działania, ponieważ inaczej utraci społeczną wiarygodność oraz moralne kwalifikacje, pozwalające jej ostro osądzać innych.
Łamanie prawa i nawoływanie innych do przyjęcia takiej samej postawy trudno usprawiedliwić ideowym sprzeciwem wielu dziennikarzy wobec takiej formy rozliczania przeszłości, a tym bardziej podnoszonym przez nich często argumentem, że ustawa lustracyjna posiada liczne wady. Doskonale ocenił to na łamach „Rzeczypospolitej” Igor Janke: „Za chwilę śladem ludzi mediów mogą pójść przedstawiciele innych zawodów. A potem kierowcy przestaną przestrzegać ograniczeń prędkości, bo <<znaki ustawione są idiotycznie>>. Inwestorzy budowlani zaczną stawiać domy na terenach przeznaczonych na place zabaw dla dzieci, bo >>domy są bardziej potrzebne niż piaskownice>>.”
Środowisko „Gazety Wyborczej” nigdy nie kryło negatywnego stosunku do lustracji, aczkolwiek wcale nie jest w tej sprawie jednorodne (Paweł Wroński bez wahania podda się nowemu prawu). Podobną postawę zajmuje większość zespołu redakcyjnego „Polityki”, a także postkomunistyczne tytuły, jak „Trybuna”, „Przegląd”, czy „NIE”.
Dziennikarze, którzy nie złożą oświadczeń lustracyjnych swoim pracodawcom nie muszą spodziewać się żadnych przykrych konsekwencji; wydawca może, ale nie musi rozwiązać z nimi z tego powodu umowy o pracę. Za złożenie fałszywego świadectwa o swej przeszłości mogą oni zostać natomiast ukarani zakazem uprawiania zawodu do 10 lat. I tu widzę pewną niekonsekwencję przepisów ustawy. Jeśli ktoś nie podda się bowiem jej wymogom, to w ogóle nie będzie można stwierdzić, czy współpracował, czy też nie z tajnymi służbami PRL.
Oczywiście już sam fakt odmowy poddania się obowiązkowi lustracyjnemu może sugerować, że dana osoba ma coś wstydliwego do ukrycia, ale wtedy odezwą się ideowi przeciwnicy w rodzaju Ewy Milewicz i powiedzą, że taka procedura uwłacza ich godności. Nie sposób więc będzie odróżnić radykalnych kontestatorów o czystej przeszłości od cynicznych spryciarzy, którzy podepną się pod wzniosła argumentację, by ukryć haniebną przeszłość.
Dlatego właśnie nikt spośród urodzonych przed 1 sierpnia 1972 roku przedstawicieli grup podlegających ustawie lustracyjnej – a już zwłaszcza ci, którzy mają czyste sumienia – nie powinien uchylać się od wypełnienia stosownego oświadczenia. Protestować przeciw prawu wolno każdemu, ale dopóki ono obowiązuje, należy mu się poddać. Kto jak kto, ale właśnie dziennikarze, zwani niekiedy inżynierami ludzkich dusz, powinni sobie z tego doskonale zdawać sprawę, bo inaczej świadomie sprzeniewierzają się swemu powołaniu i szerzą w społeczeństwie anarchistyczne oraz antypaństwowe postawy.
Jerzy Bukowski
W jej ślad poszli redakcyjni koledzy z „GW”: Wojciech Czuchnowski i Wojciech Mazowiecki a także Mariusz Ziomecki z „Przekroju”. Wahaja się publicyści „Polityki” Janina Paradowska i Jacek Żakowski oraz Bartosz Węglarczyk, amerykański korespondent „Gazety Wyborczej”.
Lista dziennikarzy, gotowych łamać prawo i w dodatku publicznie się tym szczycić rośnie, aczkolwiek wielu przedstawicieli tytułów programowo popierających ideę dekomunizacji i dezubekizacji Polski ma w tej sprawie całkiem inne zdanie. Podkreślają oni nie tylko ustawowy obowiązek, spoczywający na każdym objętym nim obywatelu Rzeczypospolitej, ale także potrzebę szczególnie skrupulatnego przestrzegania prawa właśnie przez to środowisko, które tropi polityków, biznesmenów oraz inne grupy zawodowe nader często przekraczające je. Ich zdaniem „czwarta władza” musi być przejrzysta w każdym aspekcie swego działania, ponieważ inaczej utraci społeczną wiarygodność oraz moralne kwalifikacje, pozwalające jej ostro osądzać innych.
Łamanie prawa i nawoływanie innych do przyjęcia takiej samej postawy trudno usprawiedliwić ideowym sprzeciwem wielu dziennikarzy wobec takiej formy rozliczania przeszłości, a tym bardziej podnoszonym przez nich często argumentem, że ustawa lustracyjna posiada liczne wady. Doskonale ocenił to na łamach „Rzeczypospolitej” Igor Janke: „Za chwilę śladem ludzi mediów mogą pójść przedstawiciele innych zawodów. A potem kierowcy przestaną przestrzegać ograniczeń prędkości, bo <<znaki ustawione są idiotycznie>>. Inwestorzy budowlani zaczną stawiać domy na terenach przeznaczonych na place zabaw dla dzieci, bo >>domy są bardziej potrzebne niż piaskownice>>.”
Środowisko „Gazety Wyborczej” nigdy nie kryło negatywnego stosunku do lustracji, aczkolwiek wcale nie jest w tej sprawie jednorodne (Paweł Wroński bez wahania podda się nowemu prawu). Podobną postawę zajmuje większość zespołu redakcyjnego „Polityki”, a także postkomunistyczne tytuły, jak „Trybuna”, „Przegląd”, czy „NIE”.
Dziennikarze, którzy nie złożą oświadczeń lustracyjnych swoim pracodawcom nie muszą spodziewać się żadnych przykrych konsekwencji; wydawca może, ale nie musi rozwiązać z nimi z tego powodu umowy o pracę. Za złożenie fałszywego świadectwa o swej przeszłości mogą oni zostać natomiast ukarani zakazem uprawiania zawodu do 10 lat. I tu widzę pewną niekonsekwencję przepisów ustawy. Jeśli ktoś nie podda się bowiem jej wymogom, to w ogóle nie będzie można stwierdzić, czy współpracował, czy też nie z tajnymi służbami PRL.
Oczywiście już sam fakt odmowy poddania się obowiązkowi lustracyjnemu może sugerować, że dana osoba ma coś wstydliwego do ukrycia, ale wtedy odezwą się ideowi przeciwnicy w rodzaju Ewy Milewicz i powiedzą, że taka procedura uwłacza ich godności. Nie sposób więc będzie odróżnić radykalnych kontestatorów o czystej przeszłości od cynicznych spryciarzy, którzy podepną się pod wzniosła argumentację, by ukryć haniebną przeszłość.
Dlatego właśnie nikt spośród urodzonych przed 1 sierpnia 1972 roku przedstawicieli grup podlegających ustawie lustracyjnej – a już zwłaszcza ci, którzy mają czyste sumienia – nie powinien uchylać się od wypełnienia stosownego oświadczenia. Protestować przeciw prawu wolno każdemu, ale dopóki ono obowiązuje, należy mu się poddać. Kto jak kto, ale właśnie dziennikarze, zwani niekiedy inżynierami ludzkich dusz, powinni sobie z tego doskonale zdawać sprawę, bo inaczej świadomie sprzeniewierzają się swemu powołaniu i szerzą w społeczeństwie anarchistyczne oraz antypaństwowe postawy.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Nabór wniosków na dofinansowanie przedsięwzięć polonijnych organizowanych przez Polonię w roku 2025
Ks. Kryża: 1000 dni tragedii ludzi na Ukrainie
Aktualne terminy wysyłki paczek do Polski na Boże Narodzenie. Wyślij paczki na święta przez Polonez America
Elektryk w mieście Nowy Jork Ampol Electrical Contractors, Inc. Polska firma elektryczna w pełni ubezpieczona
Medicare, Rollover IRA i Ubezpiecznia w NY, NJ, CT, PA, FL, TX, MI, CA, CO, NV, TN, NC po polsku u Natalii Zimnoch
Bilety lotnicze, wysyłka pieniędzy do Polski i podatki na Maspeth. Agencja Doma Travel & Tax Services
Polski agent nieruchomości na Florydzie oferuje domy i mieszkania na sprzedaż. Anna Mierzwiński
zobacz wszystkie