KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 25 listopada, 2024   I   09:28:42 PM EST   I   Elżbiety, Katarzyny, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kopiec Kościuszki w roli K2

14 maja, 2012

To, co dla jednych jest zaledwie kilkuminutowym spacerem, dla innych stanowi wielkie wyzwanie i takiż wysiłek.

Wyprawę na kopiec Tadeusza Kościuszki w Krakowie dla ośmiu niepełnosprawnych, poruszających się na wózkach inwalidzkich osób, zorganizowaną przez Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko" w ramach projektu "Małe Kilimandżaro", oni sami porównali do zdobycia szczytu K2 w Himalajach, zwłaszcza że zaskoczył ich deszcz.

Pomysłodawcą był pracownik Fundacji, sparaliżowany po wypadku motocyklowym Janusz Świtaj, który jeszcze kilka lat temu nie widział sensu dalszego życia i domagał się dla siebie prawa do eutanazji. Liczba uczestników wyprawy miała znaczenie symboliczne, ponieważ drugi co do wysokości szczyt Ziemi K2 jest ośmiotysięcznikiem, a kopiec Kościuszki to podwójne K. Warto podać ich nazwiska: Janusz Świtaj, Paweł Szkutnicki, Mariusz Haraśny, Jan Białas, Małgorzata Buczek, Kamil Cierniak, Jerzy Dziedzina i Michał Wojdon.

- Dla kogoś, kto jest całkowicie sparaliżowany i zależny od respiratora, wyprawa na kopiec Kościuszki to jest prawdziwe K2. Poza tym droga jest wyboista i bardzo wąska, co dla osób poruszających się na wózkach stanowi niemałe wyzwanie. Nie każdy ma odwagę je podjąć - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Świtaj.

Haraśny dodał, że z powodu nieustannie padającego deszczu to zejście, a nie wejście, było trudniejsze, ponieważ koła dostawały ogromnego poślizgu.

Dymna pogratulowała uczestnikom wyprawy i rozdała im dyplomy. Powiedziała, że ta akcja była po to, aby "ludzie mogli pobyć razem, by pokazać wszystkim, że wszystko można, jak obok ktoś jest, że trzeba zdobywać cele". Zapewniła uczestników wyprawy, że nie są sami, a życie jest piękne i warte przeżycia.

"Na pomysł zorganizowania takiej wyprawy wpadł Janusz Świtaj po rozmowie z 25-letnim Pawłem Szkutnickim, który jest podobnie jak on sparaliżowany, oddycha za pomocą respiratora i porusza się na wózku inwalidzkim. Paweł prosił, by zainteresował media takimi ludźmi jak on i pomógł mu w ten sposób w zdobyciu pieniędzy na rehabilitację. Opowiedział, że jego rodzice zrobili wszystko, aby go ratować i usprawnić choć trochę jego ciało. Sprzedali dom, żeby mógł się rehabilitować, i mieszkają razem z nim w wynajętej kawalerce w Krakowie. Janusz Świtaj skontaktował się z Anną Dymną. Fundacja uruchomiła pomoc dla Pawła i postanowiła zorganizować akcję, która mogłaby przypomnieć społeczeństwu o takich ludziach jak Paweł i dać im nadzieję. Tak narodził się pomysł wyprawy na K2" - czytamy w depeszy PAP.

- Miałem sporo szczęścia, bo spotkałem Annę Dymną, jej Fundacja pomogła mi zdobyć elektryczny wózek i po 15 latach mogłem wyjść z domu. Na nowo mogłem poczuć wiatr na twarzy i popatrzeć na słońce. Znów zachciało mi się żyć. Odzyskałem nadzieję - powiedział Świtaj dziennikarzowi PAP.

Uczestnikom wyprawy towarzyszyli pracownicy i wolontariusze Fundacji. Jej ambasadorem była Kinga Baranowska, himalaistka, zdobywczyni siedmiu ośmiotysięczników, która dwukrotnie wyprawiała się na K2, ale do tej pory nie udało jej się go zdobyć.

Świtaj powiedział licznie zgromadzonym pod kopcem Tadeusza Kościuszki dziennikarzom, że myśli teraz o wjechaniu wózkiem na Kasprowy Wierch.

Jerzy Bukowski
\"\"