Chodząc po ulicach wielu polskich miast można dostrzec samochody, a raczej wraki po nich, stojące w tym samym miejscu od wielu miesięcy, a nawet lat. Niekiedy nie mają kół (zastąpionych cegłówkami), a kiedy spojrzeć do ich wnętrza, to widać, że zostało ono pozbawione wszystkiego, co dało się wyrwać i jakoś spożytkować.
Okazuje się, że na samochodowych wrakach da się jednak trochę zarobić, ponieważ za ich utylizację gminy mogą dostać pieniądze z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
W zeszłym roku Kraków zdobył w ten sposób około 200 tysięcy złotych
- Jeżeli samochód nie posiada tablic rejestracyjnych, jest w stanie odpadu, to kierujemy taka sprawę do Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa - powiedział Kronice TVP Kraków Marek Anioł ze Straży Miejskiej.
W przypadku uznania takiego wraka za bezpański, usuwa się go z ulicy na koszt gminy.
- Jest traktowany jak odpad. W zasadzie można mówić, że taki samochód jest podobny do papierka pozostawionego na chodniku. To i to sprzątamy, tylko za pomocą innych procedur - wytłumaczył na antenie Kroniki Michał Pyclik z Zakładu Infrastruktury, Komunikacji i Transportu UMK.
Z ulic Krakowa w zeszłym roku usunięto prawie 50 samochodowych wraków.
„Na terenie Małopolski znajdują się 4 punkty zbierania pojazdów i 64 punkty demontażu. Wrak samochodu jest rozbierany na części, osuszany z płynów; akumulator, odpady niebezpieczne są wymontowywane z niego, następnie trafia do prasy i wagonami, koleją na strzępiarkę do Huty. Ci, którzy sami zgłoszą się z takim wrakiem do stacji demontażu pojazdów mogą na tym zarobić średnio pół tysiąca złotych” - czytamy na stronie internetowej Telewizji Kraków.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE