Dziennikarz Telewizji TVN Jarosław Kuźniar zapomniał o starej mądrości ludowej: \"słowo wyleci ptakiem, a wróci wołem\", deklarując na antenie swojej stacji, że jeśli na jej adres e-mailowy zostanie nadesłanych tysiąc sugestii jego odejścia z pracy, to sam z niej dobrowolnie zrezygnuje. Tę obietnicę złożył w wyniku krytycznych uwag telewidzów, uważających że bardziej nadaje się on do prowadzenia imprez rozrywkowych w remizie strażackiej niż poważnych programów publicystycznych.
Jak ustalił bloger Salonu 24 Grudeq, wyznaczona przez Kuźniara liczba bardzo szybko została przekroczona i przypomniał w tym kontekście artykuł 919 paragraf 1 kodeksu cywilnego: „Kto przez ogłoszenie publiczne przyrzekł nagrodę za wykonanie oznaczonej czynności, obowiązany jest przyrzeczenia dotrzymać”
Zdaniem Grudeqa osoby wysyłający maile z sugestią odejścia Kuźniara z TVN czyniły to licząc na otrzymanie nagrody, jaką byłoby dla nich spełnienie obietnicy. Bloger napisał więc:
„Nagroda nie zawsze musi mieć formę materialną i być wręczana ubiegającemu się o nagrodę. Nagrodą może być także samo zachowanie przyrzekającego nagrodę, wszak mówi się, że zachowanie danej osoby względem drugiej, jest nagrodą dla tej drugiej, tudzież jak w przypadku małżeństw, gdy jeden z małżonków jest nagrodą dla drugiego. Ponadto jedynym dysponentem nagrody był przyrzekający, bowiem tylko od niego zależała wola odejścia z pracy. Zachodzi tu więc przesłanka traktowania wypowiedzi J. Kuźniara w trybie przyrzeczenia publicznego.
J. Kuźniar był w pełni świadomy składając swoje przyrzeczenie. Nie był w stanie wyłączającym świadomość. Nie działał pod wpływem błędu. Nie żądał rzeczy niemożliwej, bowiem zdawał sobie doskonale sprawę, że liczba widzów TVN jest z pewnością większa niż 1.000. Spełnienie jego przyrzeczenia nie było zależne od osób trzecich czy działania sił wyższych, zależało tylko od podjęcia akcji przez ubiegających się o nagrodę, do której zachęcił J. Kuźniar, a która przez ubiegających się została podjęta poprzez wysłanie maila. Należy zauważyć też, że składający przyrzeczenie publiczne nie odwołał jego w ten sam sposób w jaki dokonał ogłoszenia do momentu wykonanie żądanej czynności. Z ostrożności procesowej można wskazać, że przyrzeczenie J. Kuźniara można traktować także jako zobowiązanie na zasadach ogólnych kodeksu cywilnego.
Żądanie wypełnienia publicznego przyrzeczenia danego przez redaktora Jarosława Kuźniara jest szczególnie ważne ze względu na zasady współżycia społecznego. Dziennikarz musi być bowiem w pełni świadomy wypowiadanych przez siebie słów, ich znaczenia i ewentualnych prawnych konsekwencji.”
Po tym wpisie na wielu forach internetowych rozgorzała - całkiem na serio - dyskusja nad możliwością pozwania redaktora Kuźniara do sądu. Wyraźnie przestraszony dziennikarz pożalił się natychmiast „Newsweekowi Polska”, że jest obiektem ataku internautów, nie wspominając jednak o swej, pożałowania godnej, niefrasobliwości.
Co ciekawe, deklaracji Jarosława Kuźniara nie ma już w serwisie Youtube. Film z jego wypowiedzią został - prawdopodobnie na prośbę TVN - usunięty.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE