Metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz, wieloletni sekretarz osobisty najpierw arcybiskupa Karola Wojtyły, a potem papieża Jana Pawła II, był osobą inwigilowaną przez organa bezpieczeństwa PRL - napisał Cezary Gmyz w „Rzeczpospolitej”, powołując się na ustalenia Instytutu Pamięci Narodowej.
W efekcie kwerendy źródłowej pion lustracyjny IPN wystąpił do kard. Dziwisza o zgodę na umieszczenie jego nazwiska w katalogu osób rozpracowywanych przez komunistyczną bezpiekę i uzyskał ją.
„O lustrację wystąpił sam kardynał Dziwisz. Powodów skierowania wniosku było kilka. W ostatnich miesiącach zaczęto bowiem w archidiecezji krakowskiej kolportować plotki, jakoby metropolita krakowski, jak młody ksiądz miał zostać zwerbowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie <Adiutant>. Innym powodem prośby kard. Dziwisza o lustrację były sugestie agenturalności, jakie formułowali Ferdinando Imposimato i Sandro Provvisionato zawarte we włoskim wydaniu książki <Zamach na papieża>. W archiwach IPN nie zachowały się się żadne donosy podpisane tym pseudonimem. Jak ustaliła <Rz>, źródłem plotki był dokument z tym pseudonimem z tzw. akt administracyjnych z połowy lat 70., w którym zapisano, że planuje się werbunek osoby z bliskiego otoczenia Karola Wojtyły” - czytamy w artykule Gmyza.
Dyrektor Krakowskiego Oddziału IPN i zarazem autor książki pt. „Donos na Wojtyłę" doktor Marek Lasota powiedział dziennikarzowi, że sprawdzone zostały wszystkie dokumenty, łącznie z dziennikami rejestracyjnymi. Z akt wynika, że ks. Dziwisz - jak wszyscy duchowni katoliccy w czasach PRL - był inwigilowany w ramach Teczki Ewidencji Operacyjnej Księdza.
Także ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książki pt. „Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej" potwierdził, że w archiwach nie znalazł żadnej teczki dotyczącej obecnego metropolity.
„- Znam jedynie materiały z teczek tajnych współpracowników, którzy byli wypytywani o ks. Dziwisza również w czasach rzymskich. SB była zainteresowana jego pobytami w kraju i zabezpieczała je operacyjnie” - powiedział Gmyzowi.
IPN zlustrował kard. Dziwisza bardzo szczegółowo.
„Również w materiałach Departamentu I MSW, czyli komunistycznego wywiadu, nie natrafiono na żaden dokument, który sugerowałby współpracę kardynała z bezpieką. Potwierdza to również kwerenda przeprowadzona przez <Rz>. W archiwach IPN zachowało się kilkanaście tysięcy stron akt dotyczących Watykanu. Na ich podstawie można zidentyfikować około 100 źródeł SB działających za pontyfikatu Jana Pawła II. Żadnego z tych pseudonimów nie można przypisać kardynałowi Dziwiszowi. Wręcz przeciwnie. Z akt wynika, że ówczesny papieski sekretarz był inwigilowany prawie na równi z Janem Pawłem II” - napisał Gmyz.
Zdaniem zapytanego przezeń podpułkownika Edwarda Kotowskiego-„Pietro”, wieloletniego rezydenta wywiadu PRL w Rzymie odpowiedzialnego za kierunek watykański, „osoby, które były tak blisko, z zasady nie były przedmiotem werbunku; byłoby to zbyt ryzykowne, bo nieudana próba musiałaby się skończyć skandalem”.
Formalno-prawna podstawą wniosku kardynała Stanisława Dziwisza o autolustrację jest fakt powołania go przez Prezydenta RP w skład Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Zgodnie z ustawą wszyscy jego członkowie muszą złożyć oświadczenie lustracyjne, aczkolwiek nie brak takich, którzy deklarują, że tego nie zrobią.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE