Słusznie przewidywałem, że prominentny polityk Platformy Obywatelskiej i minister sprawiedliwości Jarosław Gowin będzie musiał zabrać głos w sprawie przejścia swego siostrzeńca Łukasza Gibały z PO do Ruchu Palikota. Ten głośny transfer stał się dla niego problemem na równi politycznym (obaj są posłami z Krakowa), jak rodzinnym.
Nie trzeba było długo czekać na pierwszą reakcję Gowina. W Programie III Polskiego Radia powiedział:
- Jestem głęboko rozczarowany decyzją posła Gibały. Zwłaszcza, że opuszcza nas nieomal w przededniu bitwy o dobre, wolnorynkowe reformy, za którymi rzekomo się opowiadał. To jest tchórzostwo. Mimo, że jesteśmy blisko powiązani rodzinnie nie mamy od dawna wspólnych tematów. Wydaje mi się, że w tej kadencji program rządu jest zdecydowanie bardziej liberalny niż w tamtej, chociażby reforma systemu emerytalnego czy też to, za co ja odpowiadam, czyli deregulacja, poszerzenie dostępu do zawodów, poszerzanie wolności gospodarczej, to jest ten powrót do korzeni Platformy. Łukasz Gibała, powołując się na korzenie, tak naprawdę oszukuje swoich wyborców. Nie to, że byliśmy skłóceni, ale już od dłuższego czasu wiedziałem, że rozmowy są bez sensu.
Trzeba przyznać, że Gowin nie owija niczego w bawełnę, ostro i jednoznacznie krytykując postawę byłego szefa struktur krakowskiej Platformy. Nie stosuje wobec niego rodzinnej taryfy ulgowej, zachowując sie jak rasowy polityk.
Teraz obserwatorzy polskiej sceny publicznej zastanawiają się, czy odejście Gibały z PO oznacza początek ruchów odśrodkowych w tej partii, czy też jest to tylko jednostkowy przypadek bez większego znaczenia, zwłaszcza że nie był on ani ważnym, ani wpływowym posłem, chociaż z pewnością ma licznych zwolenników w Krakowie, o czym świadczy choćby imponujący wynik wyborczy: wejście do Sejmu z 19. miejsca na liście.
Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota powiedział dziennikarzom, że jest jeszcze kilku posłów Platformy, którzy chcieliby pójść w ślady Gibały, ale partii lubelskiego parlamentarzysty wcale nie zależy na utraceniu większości przez rządową koalicję i na mogących być tego efektem wcześniejszych wyborach, więc powstrzymuje ich zapędy. Nie wiadomo, ile jest prawdy w tym stwierdzeniu, ale niewątpliwie Donald Tusk musi teraz skrzętnie liczyć każdy głos w swej sejmowej drużynie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE