Windykacja długów kojarzy nam się ze ściąganiem poważnych należności finansowych, nie zawsze w sposób budzący powszechną akceptację. Stosowane w tym procederze formy bywają niekiedy dość niekonwencjonalne, by użyć eufemistycznego określenia.
Dlatego też zdziwienie może budzić podana przez Radio Kraków-Małopolska informacja, że firmy windykacyjne chcą pracować w bibliotekach, ścigając na polecenie ich dyrekcji czytelników, którzy nie oddają książek w terminie, gubią je lub zatrzymują dla siebie.
Okazuje się, że biblioteki sięgnęły po pomoc windykatorów już kilka lat temu i jest to dla nich bardzo opłacalne.
- Dużo firm się do nas zgłaszało, bo w tej chwili wiele firm windykacyjnych chce współpracować z bibliotekami. Pytają jaka duża jest skala i czy zaległości są powyżej, czy poniżej 200 złotych - powiedziała dziennikarzowi RK-M Wanda Dudek, dyrektor Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej, która ma jednak wątpliwości co do skuteczności windykacji, a także jej niezbyt czytelnych zasad.
Innego zdania jest Jerzy Woźniakiewicz, dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie, według którego bez pomocy windykatorów jego placówka nigdy nie odzyskałaby wielu książek:
- Kiedy zleciliśmy windykację, ponad 3 tysiące osób miało dług otwarty. Czytelnicy byli nam winni około miliona 800 tysięcy złotych. W ubiegłym roku już tylko 150 tysięcy - poinformował na antenie krakowskiej rozgłośni.
Niektórzy czytelnicy mają nawet tysiąc złotych długu za przetrzymywanie książek. Windykatorzy zwietrzyli świetny interes.
- Kiedy dzwoni windykator, lub przychodzi pismo, to już nie jest tylko moja sprawa prywatna, ale w to włączają się inne osoby. Tu może być czynnik obawy przed karą, wstydu, że to działanie ma już konsekwencje społeczne. Może to spowodować, że więcej osób będzie oddawać książki, będzie tę sprawę starało się załatwić - wyjaśnił ten mechanizm postępowania doktor Jerzy Rosiński, psycholog społeczny.
„Windykatorzy zaczynają od wysyłania do dłużnika wezwania do zapłaty, wskazując kwotę, odsetki oraz tytuły nieoddanych książek. Gdy to nie pomaga, wkraczają na drogę sądową. Zwykle jednak ten pierwszy etap kończy się sukcesem” - czytamy na stronie internetowej Radia Kraków-Małopolska.
No cóż, wypada tylko mieć nadzieję, że ten tajemniczy pierwszy etap nie jest wzorowany na filmach gangsterskich.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE