Krakowianie mają kolejny temat do powszechnej dyskusji: czy na fasadzie dawnego hotelu Cracovia można reklamować prezerwatywy?
Gigantyczny bilboard zawisł za zgodą jego nowego właściciela - firmy Echo Investment i zbulwersował profesora Witolda Cęckiewicza, projektanta wpisanego niedawno do ewidencji zabytków budynku.
„- Nie sądziłem, że ten obiekt skończy jako wieszak na prezerwatywę. Będę interweniował” - powiedział „Polsce-Gazecie Krakowskiej”.
Oburzeni są też wojewódzki i miejski konserwator zabytków, a także wielu mieszkańców podwawelskiego grodu.
Wojciech Gepner, przedstawiciel Echo Investment, poinformował redakcję „P-GK”, że właśnie otrzymał pismo od grupy osób domagających się zdjęcia tej reklamy w ciągu 10 dni, a jeśli to nie nastąpi, zostaną podjęte odpowiednie kroki prawne.
„- Wydzierżawiliśmy ścianę agencji reklamowej i to ona decyduje, co na niej zawiesić. Jesteśmy przekonani, że reklamę tę wcześniej zatwierdziła komisja etyki reklamy. My nie mamy etyka na etacie. Nie chcemy więc decydować. Nie ma w niej nic zdrożnego. Przecież prezerwatywy są dostępne w każdym hipermarkecie przy kasie” - wyjaśnił dziennikarzowi „P-GK”.
Zdaniem Jana Janczykowskiego, wojewódzkiego konserwatora zabytków, ta konkretna reklama jest żenująca.
„- W tak reprezentacyjnym miejscu nie powinno być tego typu reklam. Niedobrze świadczy to również o właścicielu obiektu. To jest przestrzeń publiczna i plastyk miasta powinien coś w tej sprawie zrobić” - powiedział gazecie.
Wywołany przez niego do głosu Jacek Stokłosa przyznał, że Cracovia stała się śmietnikiem reklamowym, ale on nie ma narzędzi prawnych do interwencji.
„Plastyk zauważa, że właściciel Cracovii mógłby chociaż zgłaszać zamiar umieszczenia reklamy. Taki dobry zwyczaj mają np. właściciele szkieletora, którzy za każdym razem gdy zmieniają reklamę, zatwierdzają ją w urzędzie” - czytamy w „P-GK”.
Stokłosa dodał, że otrzymał już skargi w tej sprawie.
Halina Rojkowska z biura miejskiego konserwatora zabytków powiedziała gazecie, że chociaż budynek jest w ewidencji zabytków, nie daje mu to pełnej ochrony, ponieważ jego właściciele nie mają prawnego obowiązku uzgadniania treści reklam z magistratem. Obiektu nie chroni też lokalizacja poza Starym Miastem.
Jerzy Fedorowicz, przewodniczący Komisji Kultury w Radzie Miasta Krakowa, stwierdził na łamach „P-GK”, że trzeba podjąć dyskusję z konserwatorami, władzami miasta, plastykiem i prawnikami, co można zrobić z wielkopowierzchniowymi reklamami, gdyż w wielu eksponowanych miejscach Krakowa psują one estetykę.
A jak reagują młodzi ludzie?
„- Przechodzę tu często i nawet mi do głowy nie przyszło, że ta reklama może być kontrowersyjna - śmieje się Katarzyna Stępniewska, studentka AGH. - Nie ma golizny, erotyki, jest tylko hasło. Wtóruje jej ekipa chłopaków wracających z basenu. - Nam to nie przeszkadza – zapewniają” - czytamy w „Polsce-Gazecie Krakowskiej”.
Nie jest to pierwsza krakowska awantura o reklamę.
Kilka lat temu spore kontrowersje wywołało udekorowanie przez ówczesnego proboszcza parafii mariackiej, księdza infułata Bronisława Fidelusa, jednej z wież bazyliki pw. Najświętszej Marii Panny ogromnym billboardem z psem-bernardynem, reklamującym jedno z towarzystw ubezpieczeniowych (za uzyskane w ten sposób pieniądze można było wyremontować zabytkowy kościół).
W 2010 roku wielkie emocje spowodowało wywieszenie wkrótce po pogrzebie prezydenckiej pary Marii i Lecha Kaczyńskich na znajdującym się naprzeciw Wawelu budynku dawnego hotelu Forum hasła reklamowego: „Zimny Lech”.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE