Starsi wiekiem użytkownicy tego portalu pamiętają zapewne mrożące krew w żyłach opowieści o czarnym samochodzie marki wołga, który jeździł w latach 70. ubiegłego wieku po wioskach i miasteczkach południowej Polski, a wyskakujący z niego kierowca wraz z pasażerami (do wyboru: komuniści, Żydzi, masoni, Cyganie) porywali dzieci, aby po zabiciu wytoczyć z nich krew oraz pobrać narządy do przeszczepów.
Ta historia powróciła teraz w okolicach Wieliczki, gdzie - jak poinformowała Kronika TVP Kraków - ludzie boją się wychodzić samotnie po zmierzchu w obawie przed łowcami narządów, porywających młode osoby.
Strach padł na tamtejszą ludność, kiedy dwie nastolatki zgłosiły policji próbę porwania ich z ulicy w miejscowości Grojów.
Ten incydent bardzo szybko przerodził się w plotkę. Już ktoś widział, jak w pobliskiej Baryczy policja znalazła zwłoki kobiety z wyciętymi nerkami. W okolicy miało też ostatnio dochodzić do zwiększonej liczby porwań, rozbojów i gwałtów.
Lokalna policja nie potwierdza, aby działo się coś nadzwyczajnego, co mogłoby dawać powody do społecznego niepokoju. Do każdego zgłoszenia podchodzi z należytą powagą, ale żadnego śledztwa w sprawie uprowadzeń związanych z handlem organami nie prowadzi.
Profesor Zbigniew Nęcki wyjaśnił na antenie Kroniki, że w przypadkach wyjątkowo bulwersujących informacji, nawet jeśli okażą się one nieprawdziwe, ludzie w pierwszej kolejności kierują się emocjami i uczuciami; refleksja oraz krytyczny ogląd sytuacji przychodzą dopiero później.
Pamięć o czarnej wołdze w połączeniu ze statystykami, wedle których na świecie przeszczepia się rocznie 15 tysięcy nielegalnie pobranych nerek, wywołała w okolicach Wieliczki panikę, ale chyba raczej krótkotrwałą, zwłaszcza że w Małopolsce nigdy nie prowadzono żadnego śledztwa w takiej sprawie.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE