Dla polskich narciarzy, zwłaszcza starszego pokolenia, ta podana przez \"Polskę Gazetę Krakowską\" informacja brzmi z pewnością równie sensacyjnie, jak niewiarygodnie: nie ma tłumów czekających w Kuźnicach na wejście do wagonika kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Chociaż warunki na \"świętej górze\" rodzimego narciarstwa są idealne (nawet temperatura jest wyższa na szczycie niż w Zakopanem) i działają wyciągi w obu kotłach, chętnych do szusowania brakuje.
„Aby zmienić tę sytuację, zakopiańscy radni uznali, że gmina razem z Polskimi Kolejami Linowymi powinna rozpocząć kampanię reklamową Kasprowego Wierchu w... ogólnopolskiej telewizji” - czytamy w „P-GK”.
Tego jeszcze nie było! Narciarze doskonale pamiętający - jak jak - całkiem niedawne czasy, w których kolejka w Kuźnicach ciągnęła się aż do schodów na parking, a co bardziej niecierpliwi zarzucali deski na ramiona i pieszo ruszali w kierunku kotła Goryczkowego (45 minut dosyć szybkim krokiem), przecierają zapewne oczy ze zdumienia, czytając tę wiadomość.
„- Może turyści już nie pamiętają, że jest taka święta góra narciarzy jak Kasprowy Wierch. Może Biuro Promocji Zakopanego mogłoby wesprzeć PKL i wspólnie, wzorem innych ośrodków narciarskich, wyemitować w telewizji kilka spotów reklamowych, które pokazałyby, jak doskonałe warunki ostatnio panują na Kasprowym” - zastanawiał się na łamach gazety wiceprzewodniczący Rady Miasta Zakopanego Marek Trzaskoś.
Co ciekawe, wielkim powodzeniem cieszą się inne wyciągi narciarskie w Zakopanem i w okolicach, a prawdziwy najazd miłośników białego szaleństwa przeżywają Białka Tatrzańska i Bukowina.
Dawno już nie byłem tak zaskoczony.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE