O nowych urządzeniach służących do sprawdzania prędkości samochodów na niektórych polskich drogach poinformowało \"Metro\".
Są to wyposażone w kamery bramki, rejestrujące czas przejazdu przez nie auta.
„Kierowca jedzie dalej i za kilka kilometrów przejeżdża pod drugą bramką, która także robi mu zdjęcie. Komputer zlicza czas przejazdu i wylicza średnią prędkość. Wynik porównuje ze maksymalnie dozwolonym czasem przejazdu odcinka. Jeśli ktoś przekroczy limit, dostanie pocztą mandat” - czytamy w gazecie.
Takie bramki stanęły już w Jankach na wylotowych szosach z Warszawy w kierunku Katowic i Krakowa.
„- Na zdjęciu widać model samochodu i numer rejestracyjny. Ma 95-97 proc. skuteczności. Myli się czasem w nocy” - powiedział „Metru” Michał Karkowski z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów, który robi testy bramek.
Na razie monitorowanych jest kilkadziesiąt odcinków po 3-8 kilometrów każdy. Ponieważ urządzenia są dopiero sprawdzane, policja nie nakłada jeszcze mandatów na przekraczających dozwoloną prędkość kierowców. Skuteczność bramek z kamerami zachwyciła już jednak Główny Inspektorat Transportu Drogowego, który chce postawić je w 24 miejscach.
„- Pomiary będziemy robić głównie na niebezpiecznych odcinkach dróg przebiegających przez małe miejscowości” - wyjaśnił „Metru” Alvin Gajadhur, rzecznik Inspekcji.
Potem przyjdzie czas na autostrady i drogi szybkiego ruchu. Za te urządzenia - podobnie jak za kamery wyłapujące kierowców przejeżdżających skrzyżowania na czerwonym świetle - płaci Unia Europejska.
Ciekawe, czy ten pomysł wywoła dyskusję na temat zbytniej inwigilacji obywateli przez instytucje państwa.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE