Nie wiadomo, czy Janusz Palikot i członkowie jego klubu parlamentarnego są ludźmi przesądnymi. Jeśli choć trochę tak, to podana przez tygodnik \"Newsweek Polska\" informacja może spędzić im sen z powiek.
Okazuje się bowiem, że Ruch Palikota zajmuje pechowy pokój w Sejmie. Nie ma on wprawdzie numeru 13, ale 143, problem tkwi jednak nie w jego numerze, tylko w historii. A ta jest wielce pouczająca.
„Z sejmowych kronik wynika, że zaczęło się od Unii Wolności. Jej posłowie wprowadzili się tam w 1997 r. I choć nic nie zapowiadało katastrofy, to w 2001 r. politycy UW spektakularnie przegrali wybory parlamentarne. Feralny pokój 143 przeszedł w ręce Unii Pracy. Cztery lata później UP znalazła się poza parlamentem. Pokój zajęli działacze Samoobrony. Nie na długo. Po dwóch latach i przyspieszonych wyborach Andrzej Lepper i jego ludzie musieli spakować manatki. W 2007 r. klucze do gabinetu dostał Sojusz Lewicy Demokratycznej. Jednak w połowie kadencji SLD oddał pokój rozłamowcom z SdPL. Dziś po tym ugrupowaniu wszelki ślad zaginął, a sejmowa reprezentacja SLD skurczyła się prawie o połowę” - czytamy na stronie internetowej „NP”.
Wprawdzie Andrzej Rozenek, rzecznik sejmowego klubu RP, zapewnił redakcję tygodnika, że „palikotowcy” nie wierzą w zabobony, to na wszelki wypadek w feralnym pokoju nie rezyduje żaden poseł, trzymane są tam jedynie dokumenty.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE